Taki sam. Tylko lepszy. Znów od wszystkich?
Nie, ten samochód nie wzbudzi w nikim dzikiej ekscytacji. Nie wywoła emocji jak film erotyczny, nie doprowadzi do kontrowersji na poziomie przedwyborczych spotkań rodzinnych…
Ale ten samochód, tak bardzo przecież podobny do poprzednika, nigdy nie miał takich zadań czy ambicji. On miał być po prostu ideałem, wzorcem pojazdu rodzinnego segmentu C (który notabene stworzył jego poprzednik, którego pokazuję tu na zdjęciach, a w filmie także prowadzę). Ale nie ideałem na zasadzie wyśnionych zachwycających pluszy czy złoceń – to po prostu ma być najlepsze, co daje się zmieścić w samochodzie kompaktowym, ale tak, by nie kosztował jak luksusowa limuzyna, niemniej by nie tak znów wiele od takiej limuzyny odstawał użytkowo, a przede wszystkim technicznie, technologicznie i w sensie zapewnianego pasażerom bezpieczeństwa.
I dokładnie taki znów jest najnowszy Golf. Choć wizualnie nieznacznie się tylko różni od poprzednika, a w jego wnętrzu otulają dokładnie takie same formy i znakomite fotele, to kompletnie nowe auto, które może tym razem nie było w stanie odskoczyć rywalom aż o dekady – za wielkie postępy poczyniła konkurencja, by tak się mogło stać – ale i tak na nowo ustanawia standardy. Bo niby wszystko jest takie, jak było, ale znów o wiele lepsze – a pod względem systemów wsparcia kierowcy i ochronnych to top of the top, czyli znowu lider, wyznacznik, wzór.
Po prostu nowy Golf. Znów taki sam, ale lepszy. I znów od wszystkich.