Suzuki Swift 2018 1.0 BoosterJet Hybrid
I znów narzekam…
No ale przecież sobie tego nie wymyślam! Naprawdę Suzuki kombinuje jak koń pod górę, a jego wielbiciele wciąż sobie wyobrażają, że ja po prostu się obraziłem na polskie przedstawicielstwo i z tego powodu wybrzydzam. Nie, szanowni hejterzy, to nie ja jestem nie w porządku, a firma, która swe wielkie tradycje rozmienia na drobne i marnuje potencjał przejawiający się właśnie w Waszej wierności i przeświadczeniu, że wciąż jest to ta sama marka, która zapewniała bezproblemowe i bezawaryjne jeżdżenie tym samym autem przez 15-20 lat.
No więc nie. I już chyba nigdy nie…
Owszem, powtórzę: nowy Swift jest wspaniale wyposażony (w tej wersji), bardzo szybki i wspaniale jeździ po zakrętach. O ile asfalt jest gładki, a kierowca na tyle sprawny, by się utrzymać za kierownicą mimo braku wsparcia ze strony foteli. Jest też pojemny i przestronny – ale po wrzuceniu już 25 kg na tylną oś kończą się resory. To co po dużym bagażniku? A na okrasę kompletnie nieprzystająca do legendy marki skrzynia biegów i układ kierowniczy, który sam nie powraca do centralnego, neutralnego położenia.
Na szczęście mamy tu dość obfity pakiet bezpieczeństwa. To dobrze…