Brzydkie kaczątko koncernu rozkwita
Jako najpóźniej inkorporowany do koncernowej rodziny, Seat zawsze był traktowany jako zło konieczne – gorzej i dłużej niż było ze Skodą (a oczywiście było tak samo, bo panowie z Grupy VW miewają wyjątkowo odrażające zagrywki w stylu „Biały Masta, co Murzyniątkom paciorki przyniósł”, nawet przejmując Lamborghini zrobili tego typu pokaz…). Nie wiem, czy to kwestia niesłychanej i niespodziewanej cierpliwości ze strony Hiszpanów, którzy jako południowcy mają zwykle „krótki lont” i zwykle wpadają w białą gorączkę w ułamku sekundy, czy jakiegoś innego czynnika, ale Seat przetrwał ten „okres fuzji i oporu” i nagle przestał oferować auta stanowiące nie tylko dziwacznie wyglądające i jeszcze dziwaczniej wycenione, starsze modele Volkswagena, i ni stąd, ni z owąd zaproponował przepiękną, oryginalną stylistykę, której już nikt nie musiał na siłę reklamować, powołując się na rzekomy temperament – a pod owym nowym designem pojawiły się najnowsze technologie koncernowe. W niektórych przypadkach wręcz nawet o ciut nowsze niż w Golfie, co już stanowi w VAG świętokradztwo.
A jednak się kręci, a jednak się da! Model Tarraco to trzeci SUV marki, tym razem wręcz gigantyczny, większy od „dawców genów”, zarówno VW, jak i Skody, które są jednak uważane za auta bardzo duże. A Tarraco (co notabene ma także wyjątkowe znaczenie) to historyczna nazwa Tarragony – miasta, w którym ma siedzibę Seat. Jeśli więc auto o tak symbolicznej nazwie jest zarazem największym samochodem w koncernie w segmencie, to każdy Hiszpan od razu poczuje się lepiej.
Czy jednak wystarczy, że auto jest największe? Nie, na pewno nie w dzisiejszych czasach, gdy od nowych modeli wymaga się coraz bardziej wyśrubowanego poziomu w dziedzinach jakości, bezpieczeństwa, wyrafinowania technicznego… No i trzeba przyznać, że Seat się postarał – auto jest bez wątpienia bardzo wysokiej jakości, wykończenie wnętrza robi niezwykle pozytywne wrażenie, nawet jeśli nietrudno natrafić dłonią na tworzywa najwyżej średniej klasy. Za to spasowanie, pokrycie metalowego szkieletu, wyciszenie kabiny – wszystko to jest tu takie, jak być powinno. Także bezpieczeństwo dorasta do standardów klasy i Grupy, choć z pewnością są w tym segmencie producenci o wiele bardziej szczodrzy pod względem doposażenia seryjnego. A co do wyrafinowania technicznego, to mamy tu absolutnie wszystko, co oferuje dziś Grupa Volkswagena. Nie da się na nic narzekać – poza polityką cenową, bo niestety Seat definitywnie nie jest marką budżetową, a szczególnie w tym segmencie. Fakt, że duży SUV musi dużo kosztować, ale w klasie cenowej ok. 150 000 zł wybór jest już bardzo duży i Seat nie będzie mieć lekko.
Tym bardziej że jednak troską napawa hałaśliwość zawieszenia, gdy tylko wyjedzie się na gorszą nawierzchnię – z dobijaniem włącznie. Ale to jedyna wada Seata Tarraco, zresztą błyskawicznie do usunięcia, jeśli szefostwo hiszpańskiej marki podejdzie do sprawy poważnie.