https://www.youtube.com/watch?v=refy3kCSoZE&feature=youtu.be
Umiesz, tylko ci się nie chce…
Ileż razy słyszałem te słowa od Mamy jako małolat… I oczywiście, miała rację. Więc tak, Renault potrafi zrobić auto porządnie, tylko jakoś tak niespecjalnie i nie zawsze ma chęci, by tę umiejętność zrealizować. Ja jeszcze pamiętam modele tej marki, które miały niewiele mniejszy „mir” wśród użytkowników, niż uznawane za najbardziej niezawodne i trwałe Mercedesy W123 czy Peugeoty 404/504. Było to wcale nie tak dawno. Ale najwyraźniej to wymaga zbyt wiele zachodu, a przecież można czas spędzić przyjemniej niż wykonując porządnie swoją pracę. O prawdziwości tego podejrzenia dowodzą tak słabiutkie jakościowo auta, jak przepiękny, superluksusowy Talisman czy awangardowy Espace.
Na szczęście są też i lepsze przykłady. Właśnie takie, jak Captur. Nie jeździłem nim długo, nie brałem do testu, bo pierwsza moja z nim styczność spowodowała u mnie szczękościsk od samego patrzenia na tandetę tworzyw w kabinie, o ich spasowaniu już nie wspominając (było gorsze niż żałosne). Teraz sytuacja wymagała, żebym jednak wsiadł za kierownicę tego modelu, który półtora roku temu przeszedł wyjątkowo udany lifting.
Wykończenie wnętrza jest owszem, budżetowe, ale zarazem bardzo porządne. Materiały nie są premium, bo być nie mają, ale z pewnością nie ocierają się nawet o tandetę – miłe w dotyku, świetnie spasowane, solidne. Ergonomia niemal wzorowa, bardzo dobre fotele – naprawdę miłe doznania. A przy tym świadomość, że to bardzo dobrze wyceniony samochód, również w testowanej wersji, choć to naprawdę bardzo „wypasiony” pojazd. 150-konny silnik benzynowy turbo, ten sam, co w modelu Kadjar, Nissanie Qashqai czy Mercedesie A, połączony z naprawdę dopracowaną skrzynią automatyczną – świetny samochód. Pomijając problemy aerodynamiczne (hałaśliwy jest bardzo od 120 km/h wzwyż) oraz skłonność do buksowania jednym kołem podczas ruszania (Mercedes to obszedł, Renault i Nissan – nie), nie mam żadnych zastrzeżeń!