https://www.youtube.com/watch?v=qluVv7-eh3E&feature=youtu.be
Wygląda jak rekin i…
Ci, którzy mieli okazję jeździć jakimkolwiek wariantem Caymana lub Boxstera poprzedniej lub obecnej generacji, musieli się zachwycić prowadzeniem, stabilnością, precyzją reakcji i niesłychaną neutralnością, bezpieczeństwem jazdy tymi autami. Centralne umieszczenie silnika – w poprzednich modelach 6-, w obecnych 4-cylindrowych boxerów (poza nieznanym mi jeszcze osobiście GT4) – sprawia, że wyważenie jest absolutnie perfekcyjne, a auto w zakręcie poddaje się najdzikszym eksperymentom. W poprzednim Caymanie S podczas jazd testowych po torze wyścigowym F1 w Stambule zostałem dosłownie zmuszony przez instruktorkę do paskudnego zagrania, na jakie nigdy bym się z własnej woli nie zdobył, a mianowicie na dojściu do zdradliwie łagodnego łuku z prędkością ok. 260 km/h nie pozwoliła mi hamować czy nawet zdjąć nogi z gazu. W zamian (a pamiętajcie, że takie jazdy – póki kursanci są prowadzeni przez instruktora – odbywają się na zasadzie obowiązkowego i bezdyskusyjnego wykonywania poleceń) kazała mi „kopnąć” na moment, ale mocno, hamulec bez odpuszczania gazu w konkretnym miejscu łuku. Na samą myśl o tym nawet dziś robi mi się dziwnie w żołądku, a cztery litery mi się marszczą ze strachu i emocji, więc wyobraźcie sobie, jakie odczucia miałem wtedy! Ale okazało się, że mój Cayman S w jakiś kompletnie nieopisywalny i niepojęty dla mnie sposób – bez jakiegokolwiek nadrzucania tyłem, nurkowania czy piszczenia oponami – po prostu przeszedł zakręt z taką właśnie prędkością! Z prędkością, która wg mnie była zbyt wysoka o jakieś 40-50 kmh!!! Jak się później okazało, prowadząc 911, nawet nie byłem w stanie zbliżyć się do tej prędkości, a i tak miałem wrażenie, że jestem już daleko po drugiej stronie granic fizyki! Tylko za kierownicą 911 Turbo S czułem, że bezproblemowo mógłbym jechać jeszcze szybciej – ale to już zupełnie inna historia…
Od tamtej pory wiem, że Cayman i Boxster (bo jeździliśmy wtedy także Boxsterami, w identyczny i identycznie szybki sposób) to auta, które nawet na tle zaprzeczającej prawom fizyki dziewięćsetjedenastki pojazdy zupełnie wyjątkowe, których możliwości dynamiczne pozostają daleko poza potencjałem innych. Jasne, z doświadczeń choćby z fenomenalnym Audi R8 wiedziałem, że i centralnosilnikowe auta mają swoje „za uszami” – to Audi w każdej wersji silnikowej i każdej generacji uważane jest wręcz za wzorcowy przykład fenomenu, który się nawzywa „póty dzban wodę nosi, póki mu się ucho nie urwie”. W przypadku i R8, i Caymana czy Boxstera „urwanie ucha” to po prostu osiągnięcie granic przyczepności opon w zakręcie, po którym centralnosilnikowe auto sportowe wpada w czterokołowy poślizg – w początkowej fazie raczej uślizg, który doświadczony i uprzedzony o tej charakterystyce kierowca dość łatwo skontruje. Ale jeśli się spóźni, zwykle niespecjalnie jest co ratować, samochód po prostu traci wszelką sterowność. Warto o tym pamiętać, nawet jeśli się już miało doświadczenia z Caymanem i Boxsterem.
Ale nic nie jest w stanie Was przygotować na to, co z tą świadomością, tą wiedzą i tą charakterystyką robi aktualny Cayman GTS. Bo niby zawieszeniowo jest taki sam jak inne wersje. I pod względem hamulców, i układu kierowniczego… I tylko ten silnik… 2,5 l pojemności, B4, 365 KM, 430 Nm – to zaledwie o 15 KM i 10 Nm więcej niż w modelu S, a o pół litra i 65 KM więcej niż w bazowym. Ale…
W wersji z dwusprzęgłową skrzynią PDK 430 Nm mamy do dyspozycji w niesłychanie szerokim zakresie obrotów – od 1900 aż do 5000/min. Przy czym ok. 380-400 Nm dostajemy już na poziomie 1300!!! Efekty takiej charakterystyki są dwa: po pierwsze, jeśli jedziemy spokojnie, sterownik silnika i skrzyni zrzuca biegi błyskawicznie, w każdym momencie dążąc do jazdy na obrotach ok. 1250/min. Taka „polityka” pozwala uzyskać w trasie niesłychane zupełnie wyniki spalania – nawet poniżej 8 l/100 km! (Inna sprawa, że kierowca będzie się starał odruchowo unikać takiej jazdy, bo dźwięki wydawane wówczas przez zespół napędowy są niemal identycznie nieznośne, jak w starych autobusach Jelcz po niewłaściwie wykonanym remoncie silnika i z niewyważonym wałem napędowym. Dudnienie, huk, poddźwięki i dźwięki harmoniczne – do wyboru!) Po drugie jednak taka dostępność momentu obrotowego sprawia, że silnik właściwie w każdej chwili pozwala na skok w przód od każdego drgnienia stopy na gazie. Jest to jedyne w swoim rodzaju doznanie, które błyskawicznie przenosi kierowcę z poziomu euforii wywołanej mechaniczną przyczepnością realizowaną przez Caymana na krętej drodze do niemal ekstazy, gdy okazuje się, że można jeszcze, jeszcze, jeszcze…
I tu właśnie pojawia się pewien problem. Cayman GTS A.D. 2019 nie jest taki sam, jak jego bracia, z którymi miałem do tej pory do czynienia. Podczas pokazanej na filmie przejażdżki po Przełęczy Przysłup trzy razy usiłował mnie zaskoczyć. Może nie że od razu zabić, ale zaskoczyć tak „na grubo”. A co najlepsze, wcale nie było to typowe dla centralnosilnikowego auta nagłe czterokołowe zjechanie z trajektorii. Nie, była to nadsterowność, której się kompletnie nie spodziewałem – tym bardziej że wcale nie przeginałem pały, a pojawiała się bez cienia ostrzeżenia, za to gwałtownie niczym wystrzał z pistoletu…
Jasne, kiedy już się o tym wie, to potrafi sprawiać dziką frajdę. Ale – właśnie. Trzeba o tym wiedzieć. Cayman GTS wygląda jak rekin – i równie chętnie spróbuje Cię zabić.
Aż boję się myśleć, jaki jest GT4.
A tak w ogóle to już podczas testu modelu Cayman T mówiłem, że to nie jest auto w trasę. Tym razem, po pokonaniu w sumie mniej więcej tysiąca dwustu kilometrów, mogę powiedzieć wprost: nie pamiętam, bym w jakimkolwiek nowożytnym samochodzie, takim licząc od lat 1990., wysiadał zza kierownicy aż tak zmęczony. Fotele genialnie trzymają w skręcie, ale nie zapewniają w ogóle komfortu – i nie mają podparcia lędźwiowego. A w dodatku auto jest drastycznie hałaśliwe w kabinie – wspominałem o dźwiękach wydawanych podczas bardzo spokojnej jazdy, ale wyzwaniem jest dopiero jazda na autostradzie. Bo od 2800 obr./min silnik huczy (tryb Comfort i bez otwierania dodatkowej puszki rezonansowej, tzw. sportowego wydechu) z taką intensywnością, że bardzo trudne jest porozumiewanie się z pasażerem bez krzyku.
Niemniej to genialne auto sportowe. Jedno z najlepszych, jakie poznałem. Wliczając samochody supersportowe.