Mitsubishi Outlander 2016
Lifting przez zmianę modelu czy odwrotnie?
Jeden z najważniejszych modeli w historii Mitsubishi skończył właśnie dwa latka i dwa miesiące, więc już najwyższy czas na lifting… Tak mógłbym zacząć, gdyby jakakolwiek poważna firma motoryzacyjna na świecie w ten sposób traktowała swe produkty. Mitsubishi należy do najpoważniejszych, choć może ostatnio nie rzuca się to szczególnie w oczy. I właśnie dlatego – mimo że Outlander jest właściwie wciąż nowym autem – japońska firma pokusiła się o zabieg liftingu swego „crossover SUV-a”, i to liftingu tak bardzo daleko idącego.
Efekty zaprezentowano podczas premiery na nowojorskim salonie samochodowym NYIAS 2015. Wszystko odbyło się pod hasłem wprowadzania nowego rodzinnego designu – w stylistyce „Dynamic Shield”, cokolwiek to oznacza – który otrzymał właśnie ten model jako pierwszy produkcyjny samochód Mitsubishi. No cóż, z pewnością kwestia nałożenia nowej „twarzy” Outlanderowi była bardzo istotna dla designerów marki, ale biorąc pod uwagę spore zastrzeżenia ze strony klientów wobec tego auta w wersji obecnej na rynku od dwóch lat, trudno oprzeć się wrażeniu, że Japończycy wykorzystali pierwszy pretekst do przeróbki Outlandera, że przyjęli do wiadomości, że powinni się bardziej postarać, że wzięli sobie do serca narzekania na niemożność znalezienia optymalnej pozycji za kierownicą i poziom jakości wykończenia odbiegający od rywali – niestety, w dół. Nic więc dziwnego, że rzeczywiście dokonano kompletnej przebudowy modelu w stylu, w jakim Mercedes półtora roku temu „podliftował” swą obrzydliwą klasę E, zupełnie ją zmieniając i robiąc z niej dla odmiany znakomity, a przy tym urodziwy samochód. Czy Mitsubishi – dawny partner strategiczny Mercedesa – potrafi równie dobrze?
No więc z zewnątrz – nie do końca. Całkowite przeprojektowanie przedniego pasa oczywiście zmieniło auto kompletnie i trzeba się dokładnie przyglądać przetłoczeniom i liniom drzwi, by dostrzec, że to wciąż ten sam Outlander, że karoserię jako taką zmodyfikowano nieznacznie – nawet bowiem tylny pas przypomina poprzednika (choć zderzak jest zupełnie inny, lampy zaś wydłużono). Ale nie sprawiło to, że Outlander MR 2016 zmienił się nagle z Brzydkiego Kaczątka w Cudownego Łabędzia. Chociaż z pewnością znajdzie się równie wielu fanów nowej „buzi”, co miłośników poprzedniego „makijażu”. Fakt jednak, że ten nowy przedni pas robi wrażenie o wiele cięższego – a mimo to (przynajmniej w moich oczach) bardziej pasuje do tego SUV-a.
Ale zmiany nadwozia – jakkolwiek bardzo daleko idące – to tylko wierzchołek góry lodowej. Bo modyfikacje dotknęły przede wszystkim tego, co pod blachą. Mitsubishi chwali się, że wprowadziło do auta ponad 100 nowości technicznych i technologicznych. Wiele z nich dotyczy mechaniki auta – silników, skrzyń biegów, układu jezdnego, wyposażenia z zakresu bezpieczeństwa. Nie jestem w stanie się na ich temat wypowiadać po nawet najstaranniejszym obejrzeniu auta na salonie, trzeba będzie poczekać na pierwsze jazdy. W każdym razie wygląda na to, że japońscy konstruktorzy odnieśli się do absolutnie każdego zarzutu z długiej listy, jaką otrzymali za pośrednictwem sieci handlowej od klientów.
Powiem jednak tak: jeśli podeszli do zadania poprawy auta z równą solidnością, jak do podniesienia jakości wykończenia, to szykuje się nam bardzo ważny i poważny re-launch (nowe otwarcie). Bo kokpit, który wygląda na pierwszy rzut oka niemal identycznie jak dotąd, jest w rzeczywistości zupełnie inny. Absolutnie wszystkie powierzchnie i elementy, jakich dotknąłem, wykonano z materiałów z górnej półki. Czystą przyjemnością było pociągnięcie nosem: wnętrze pachnie naprawdę dobrymi plastikami. Kierownicę aż miło wziąć w dłonie, przyciski nie mają żadnych luzów i wydają miłe dźwięki, kiedy się ich używa – podobnie jak pokrętła. Zdjęcia tego nie są w stanie oddać w pełni, ale to jest zupełnie inny samochód. Nawet fotel kierowcy ma inny zakres regulacji i nie spodziewam się już kłopotów ze znalezieniem wygodnej pozycji za kierownicą. Niestety, nowojorski salon samochodowy uległ jakiś czas temu idiotycznej modzie: w przeciwieństwie do innych takich imprez, bardzo trudno tu o samochód podłączony do zasilania zewnętrznego, a własne jest odłączane, by nie rozładowywać akumulatorów. I w efekcie nie ma możliwości bawienia się np. elektryczną regulacją fotela czy rzeczywistym wyglądem zegarów i wyświetlaczy. Akurat Outlander należał do tych aut, którym zafundowano taką niepełną prezentację – miał co prawda podłączony akumulator, ale w trybie serwisowym: zapalały się kontrolki otwartych drzwi i wyświetlacz przebiegu. Dlatego na zdjęciach nie widać, jak „świeci” kokpit. A szkoda. Niemniej powtarzam: jeśli resztę auta przerobiono równie starannie jak wnętrze, będzie się działo. Bo ze wszystkich możliwych zarzutów został mi tylko jeden: dźwięk zatrzaskiwanych drzwi. Kiedy się trzaska drzwiami np. w Mitsubishi Pajero (szczególnie tym wielkim, 5-drzwiowym), rozlega się głębokie „PLOFF”. A w Outlanderze – rozbrzęczane „KLAK”. I to na pewno nie brzmi jak wysoka jakość…