Piękny, fajny, całkiem szybki, ale nie, to nie to
Jeździ świetnie, jest bardzo porządnie wykonany, wyśmienicie wyposażony, ma znakomity układ kierowniczy i zapewnia kierowcy ergonomię na najwyższym poziomie – choć same w sobie fotele wolałbym nie takie „sportowe”, a wielokonturowe. Mercedes jest tu mistrzem.
Od kiedy nauczyłem się wyłączać MB UX i auto przestało się wcinać w każdą wypowiedź zawierającą słowo „Mercedes”, także ględzenie w kabinie jest milsze. A jest o czym, choć pozostaję przy swoim zdaniu, że wielki tablet zamiast zegarów jest paskudny i bez smaku. Ale to auto zaskakująco dobrze spasowano i wykonano – wciąż jeszcze mnie to dziwi, tak dalece obniżono standardy jakościowe w markach premium poza Lexusem…
wielką frajdę sprawia samo w sobie prowadzenia – posłuszeństwo wobec kierownicy jest aż szokujące, a precyzja układu kierowniczego zachwyca. Wbrew słabemu wrażeniu, jakie zrobiła podczas pomiarowych zrywów, 7-stopniowa dwusprzęgłowa skrzynia automatyczna jest mile czujna i gotowa do współpracy, a wszystkie elementy wsparcia kierowcy (te, których się używa bez wpadania w kłopoty…) pracowały wyśmienicie.
I teraz łyżka dziegciu: silnik mnie rozczarował. Jasne, jest o wiele lepszy od poprzednich wynalazków benzynowych „małokalibrowych”, ale jest za mały, zbyt się musi wysilać. Jeździ poprawnie, bywa nawet bardzo szybki, ale nie ma szans w porównaniu z dwulitrowym dieslem.
Niemniej auto znakomite. I piękne, szczególnie w tym kolorze.