Taki sam, ale lepszy
Dzisiejszy Lexus RX to nie tylko następca pierwszego luksusowego samochodu typu crossover w klasie wyższej premium. To także dowód na to, że warto podążać własną drogą. Lexus oparł się skutecznie trendom – szczególnie tym, które nakazują także w najwyższych sferach wykonywać pokazowe ruchy i tworzyć stylistykę „bling-bling”, ale z zastosowaniem podstawowych narzędzi księgowego… Nie, w Lexusie nie znajdziecie niczego, co byłoby tanie, w dowolnym tego słowa znaczeniu.
A w modelu RX widać to szczególnie, bo chodzenie na skróty i na łatwiznę jest właśnie w tej klasie zastraszająco powszechne. Zastępowanie zegarów i przełączników dotykowymi ekranami i panelami jest tanie i wygodne – o wiele tańsze i wygodniejsze od cyzelowanych przez rzemieślnika-artystę elementów i powierzchni, które otulają kierowcę i pasażerów w kokon prawdziwego luksusu. Tu nie trzeba wykładu marketingowca ani prezentacji w power poincie, by wiedzieć natychmiast, że twórca każdego elementu wykończenia kabiny był dumny z siebie po jego ukończeniu.
Jasne, Lexus RX nie jest ani wyścigówką, ani latającym dywanem. Czyli ani nie ma pod maską zespołów napędowych rywalizujących bezpośrednio z najpotężniejszymi napędami rywali – także tych dieslowskich – nie wyposaża się go też w zawieszenia pneumatyczne. To drugie mnie martwi, bo wiem, co Lexus potrafi i jak działałoby takie zawieszenie wykonane przez Japończyków (topowe wersje modeli LS 600h to do dziś jeden z wzorców układów resorujących w skali świata), nie wiem, dlaczego akurat w tak wspaniałym symbolu możliwości marki, jak RX, Lexus nie oferuje prawdziwie konkurencyjnego systemu pneumatycznego. Ale cóż, nie można mieć wszystkiego.
Jeśli natomiast chodzi o napęd hybrydowy w testowanym modelu, to po pierwsze, wbrew „złym językom” wcale nie sprawia, że RX jest samochodem ospałym – owszem, jak widać po pomiarach w filmie, nie może rywalizować z najlepszymi specyfikacjami silnikowymi konkurencji, ale absolutnie nie jest autem powolnym. Fakt, że najnowsze wcielenia hybryd w Grupie Toyoty są jeszcze żwawsze, ale wciąż jak wyżej: RX z pewnością jest co najmniej wystarczająco szybki. A przy tym – co jednak potrafi bardzo szybko zrównoważyć niedobory dynamiczne – jego zespół napędowy, choć wyrafinowany niesłychanie, jest zarazem relatywnie prosty, a przede wszystkim składa się z mniej więcej 10-krotnie mniejszej liczby podzespołów. Mniej możliwości awarii? To też, bo przecież nikt jeszcze nie słyszał o jakichś „typowych usterkach” czy akcjach przywoławczych. Ale mniej podzespołów to przede wszystkim znacząco mniejsze wymagania serwisowe, a tym samym ogromnie niższe koszty utrzymania.
A przy tym Lexus RX to auto, które seryjnie wyposaża się mniej więcej o 40% obficiej niż rywali. W efekcie – choć to nie najważniejszy w tym segmencie argument – okazuje się o 20-30% tańszy od konkurencji.
No i jeszcze coś: w najnowszym wcieleniu imponuje nie tylko dodanym wreszcie systemem integracji smartfonów (AppleCarPlay i AndroidAuto), ale także ultranowoczesnymi lampami głównymi wykonanymi w eksperymentalnej technologii Blade Scan, która zapewnia potężny wzrost skuteczności, jaskrawości i zasięgu oświetlenia.
Ale przede wszystkim to niesamowite miejsce do podróżowania. Wyjątkowe pod każdym względem.