Byłżeby to Montmorency?
Ford Fiesta ST2
W jednej z moich ulubionych książek wszech czasów, „Trzech panów w łódce, nie licząc psa”, Jerome K. Jerome opisuje swojego pieska, foksteriera o imieniu Montmorency.
Przy okazji rozciąga swój wywód na wszystkie foksteriery (a będąc „psiarzem” muszę mu przyznać rację). Otóż w oczach Jerome’a foksteriery to psy, których po prostu nie da się ucywilizować, choć ludzkość od pokoleń pracuje nad tym pełną parą. Na razie uzyskano tyle, że taki psiak, zwykle biały w różne czarne, brązowe i żółte łaty, przypominający nieco zużyty i brudnawy, krótkowłosy mop, to z wyglądu istna ucieleśniona niewinność. Foksterier ma zawsze nieco zdziwiony pyszczek, nigdy nie robi takich złych min jak choćby ratlerki, a kiedy na niego spojrzysz, zawsze napotkasz jego pełne ufności spojrzenie wbite miłośnie w twoją twarz… Po prostu zjeść takiego z miłości, taki słodziak.
Ale tylko się odwróć. Albo niech się w pobliżu pokaże kot. Albo inny pies. Albo w ogóle cokolwiek, co się rusza. Foksik nagle zmienia się w coś na kształt piłeczki z magazynu Agencji ds. Kontroli Kosmitów w filmie „Faceci w czerni”. Po wytrąceniu jej z pola siłowego… Porusza się tak błyskawicznie, że trudno za nim nadążyć wzrokiem i najczęściej niszczy wszystko wokół.
Zupełnie jak samochodzik, którym się zachwycam od kilku dni: Ford Fiesta ST2. Na pierwszy rzut oka jest taki… Właściwie nie wiadomo jaki. Trudno go w ogóle dostrzec wśród innych aut. Po prostu Fiesta. Wyróżnia ją tylko „twarz” ze sporym grillem jak niewinnie otwarta buzia dziecka i zawadiacki spoilerek na przedłużeniu tylnej klapy. Jak pyszczek i ogonek foksteriera. I nawet jak przejedzie obok, nawet dość żwawo, niczym nie zbudzi twojej czujności. Ale wystarczy moment nieuwagi otoczenia i… Fiesta skacze w przód jakby ją wystrzelono z jakiegoś bardzo dużego i mocnego łuku. Ma nadal to niewinne spojrzenie, ale teraz żaden samochód nie jest bezpieczny. Auto potrafi zmieniać kierunek ruchu w takim tempie i z taką zwinnością, jakby nie dotyczyły go prawa fizyki związane z przednim napędem i przyczepnością opon. Jest w stanie objechać każdego rywala, by za moment… znów po prostu zniknąć w tłumie czy w tle. A wszystko odbywa się właściwie w ciszy, bo wydech i silnik dają się słyszeć tylko kierowcy i pasażerom, na zewnątrz mało kto może cokolwiek zauważyć.
Fiesterier po prostu. Motoryzacyjny Montmorency.
Nie wiem, czy zdołam to stworzenie tam zatrzymać, czy nie jest zbyt nieuchwytne, ale chętnie bym je widział w swoim Garażu Marzeń.
Czerwiec 2013