Audi Q7 `2016
A może to wcale nie SUV?
To SUV, który wprowadza nie tylko SUV-y, ale i w ogóle świat motoryzacji w nową erę. To nie tylko sposób na to, by użytkownik mógł się zamknąć w luksusowej przestrzeni, urządzonej wedle jego upodobań. To prawdziwy własny świat.
Q7 ma pneumatyczne resorowanie, które jest zaledwie o cień mniej perfekcyjne (bo nie ośmielę się powiedzieć „gorsze”) od najdoskonalszego dziś na rynku poziomu Mercedesa klasy S. Podróżuje się tym jak na latającym dywanie. Ale w przeciwieństwie do Mercedesa S, Audi się wyśmienicie prowadzi. System sterowania skręcaniem wszystkich czterech kół sprawia, że ten mastodont jest zwinny jak jaszczurka i trzyma się toru jazdy obranego przez kierowcę niczym japoński pociąg magnetyczny szyny. Jest tu genialny zespół napędowy, znakomite przeniesienie napędu, a w dodatku zużycie paliwa ledwo co przebija wyniki samochodu kompaktowego. Stopień wyciszenia kabiny wykracza znacznie poza wszystko, co kiedykolwiek oferowano w choćby najbardziej luksusowych SUV-ach, a myślę, że i wśród najdroższych limuzyn niewiele tak wyizolowano od otoczenia. W dodatku to wnętrze, w którym człowiek się odcina od nieprzyjaznej rzeczywistości, jest wykończone tak wyśmienitymi materiałami i z takim pietyzmem, że wszystkie zmysły doznają ukojenia.
A przy tym wciąż jest to wielki SUV, czyli konstrukcja o ogromnej wszechstronności użytkowej. Bagażnik o kubaturze niemal garażu, swoboda przestrzenna dla pasażerów ocierająca się o prezydenckie limuzyny, totalny indyferentyzm wobec niedoskonałości podłoża czy pogody – zawieszenie jest aktywne i szybciej reaguje na dziury w jezdni, niż dostrzega je kierowca, a inteligentne lampy Matrix LED wycinają dla kierowcy w mroku jego własną bańkę dnia. Także system NightView, czyli widzenia w podczerwieni w nocy i złych warunkach widoczności, jest tu na wyższym poziomie niż najlepsze wojskowe noktowizory. Lepszy, bo ma algorytm rozpoznawania prawdopodobnych… zamiarów dostrzeżonych istot żywych. Czyli – mówi nam, czy zachodzi obawa, że pieszy lub zwierzę będące poza drogą, ale w pobliżu, nagle wtargnie przed nasze auto.
To po prostu przerażające dla mojej miłości własnej, ale muszę powiedzieć, że Q7 nie ma wad. Aż się nie chce wierzyć, że w oparciu o tak fenomenalne auto stworzono to… To coś o nazwie Bentley Bentayga. Ale to nie jest wina Q7. Inna sprawa, że podobno Bentayga jest autem genialnym (jak się zamknie oczy – ale wówczas trudno się prowadzi).
A wracając do Q7 – ci, co mnie znają, wiedzą, że nie cierpię SUV-ów. Ale… jest taka scena w polskiej komedii „Francuski numer”… Nie będę jej opisywał, tylko strawestuję. No więc, drogie Q7 `2016:
Dla mnie to ty po prostu Audi jesteś!