https://www.youtube.com/watch?v=7jPjOrtUKRo&feature=youtu.be
Naj-naj-najszybszy?
Jak wiadomo, czerwone samochody jeżdżą najszybciej. No, chyba że mogą być żółte, to wtedy najszybciej. A jeśli są i takie, i takie? To klienci na np. Kię Stinger mają prawdziwą zagwozdkę. Żeby więc sprawę ułatwić, Kia oferuje kolor powstały ze zmieszania żółtego z czerwonym – pomarańczowy.
Ten to dopiero musi być szybki!
A nieco bardziej serio – nowy kolor, który się pojawił w palecie modelu, jeszcze dosłownie chwilę temu był dostępny tylko dla limitowanej serii GT-S, produkowanej tylko na rynek USA. Teraz i my możemy się nim cieszyć – bo Stinger wygląda w tym maskowaniu jak milion nieopodatkowanych dolarów.
A przy tym fascynuje mnie jedno: w niemal 2 lata od premiery tego modelu wciąż mi się nie opatrzył, nie zacząłem w nim dostrzegać żadnych wad, nie znalazłem aut, które w tym segmencie byłyby dla niego rzeczywistymi rywalami… Oczywiście, jeśli nie liczyć Genesisa (to „szlachetna” marka Hyundaia), który w modelu G70 „zaklął” całą technikę Stingera i opakował w bardzo eleganckie formy dość dostojnej z wyglądu, ale piekielnie szybkiej limuzyny. Ale ponieważ Genesis nie występuje w Europie, problemu nie ma i Stinger jest bezkonkurencyjny. Szczególnie w topowej wersji GT, gdzie 370 KM, znakomita automatyczna skrzynia biegów, napęd na cztery koła, kompletne wyposażenie i przestronne, bardzo komfortowe oraz świetnie wykończone wnętrze walczą o lepsze z bardzo dobrym systemem audio i oszałamiająco sprawnym i intuicyjnym systemem multimedialnym.
A cóż dopiero w kolorze Orange!