&feature=youtu.be
W czym jesteśmy gorsi?
To jest i wkurzające, i dobijające zarazem: tzw. legislatorzy unijni sypią nowymi przepisami jak z rękawa – oczywiście dbając o nas, jak w przypowieści harcerskiej druh drużynowy o dobro staruszki. On nie bacząc na to, że mu się spieszy na zbiórkę, zatrzymał się w biegu i ją przeprowadził na drugą stronę ulicy – tyle że rzeczona staruszka nie tylko nie miała żadnego interesu po drugiej stronie ulicy, ale nawet się do krawężnika nie zbliżyła!
Problem w tym, że – podobnie jak druh drużynowy – państwo prawodawcy nie zwracają uwagi na rzeczywistość, natomiast ogromnie się interesują tym, co o owej rzeczywistości sobie wyobrażają. A wyobrażają sobie ciekawostki mało powiązane z fizyką na przykład – bo nie mają o niej pojęcia, a fachowców nie spytają, bo fachowiec może jeszcze wyśmiać. A jak to będzie wyglądać, że ktoś wyśmieje Bardzo Ważnego Legislatora? To już lepiej niech i pan ekspert, i rzeczywistość się dostosują do tego, co pan legislator zadecydował. A pan legislator zadekretował, że a/ silniki spalinowe są be; b/ że duże silniki spalinowe są jeszcze bardziej be; c/ że wykonywane na wyraźne żądanie pana legislatora przez udręczonych konstruktorów, małe silniczki wypruwające z siebie flaki są cacy, bo mniej zużywają paliwa, a mają takie same parametry jak te wielkie, co są be.
A jeśli w praniu okazuje się, że te małe silniczki wcale nie chcą zużywać mniej paliwa, bo auta są duże i ciężkie i małym silniczkom jest w prawdziwym, pozalaboratoryjnym życiu trudno napędzać takie pojazdy bez zużywania paliwa, to tym gorzej dla faktów.
A te są takie, że duży, niewysilony zespół napędowy zużywa nie więcej, a czasem i mniej paliwa od tego małego, jeśli jest użytkowany spokojnie. Tyle że w przypadku większych silników „spokojnie” to już tyle, co dla małego silniczka „z wypruwaniem flaków”.
Co łatwo zauważyć w testowanym modelu Toyoty Avalon. Ma ona pod maską niedostępny w Unii Europejskiej silnik V6 o pojemności 3,5 l, rozwijający moc 300 KM ot, tak – jak to mówię, „z palca”. Bo ma dużą pojemność. I wcale nie potrzebuje do tego doładowania. I pięknie brzmi, nie wydaje z siebie dźwięków jak duszący się własnymi wymiotami pijak, co niestety często dobiega spod masek dużych aut wyposażanych w maleńkie silniczki.
Poza tym Avalon różni się tylko detalami od Toyoty Camry i nieco większymi detalami od Lexusa ES. To bardzo podobne do siebie samochody, tyle że kierowane są do różnych klientów. Lexus do najbogatszych, Avalon do mniej bogatych, a Camry do klasy średniej. I pod maską każdego z nich może być albo bardzo dobry, nowy zespół napędowy hybrydowy 4. generacji o mocy 220 KM, albo właśnie taki silnik, jak w testowym Avalonie.
Tyle że nie u nas…
Nie mam nic przeciwko tej hybrydzie – to wyjątkowo dojrzała konstrukcja, wykorzystywana jeszcze do napędzania nowej Toyoty RAV4, niewiele paląca, dynamiczna i rozsądna. Ale dlaczego ten kochany, współczujący druh drużynowy uparł się, że mamy być po tej drugiej stronie, gdzie jest tylko hybryda?