Własny CLS
BMW 650i Gran Coupe xDrive
Nie da się ukryć, że zarząd koncernu BMW cierpiał okrutne męki i katusze od 2004 r. kiedy to rywale ze Stuttgartu wypuścili na rynek bajkowo pięknego Mercedesa CLS, określanego jako 4-drzwiowe coupe, i z marszu stworzyli nie tylko nową niszę rynkową, ale i zupełnie nowy rynek. Monachijczycy – dziś mistrzowie w dziedzinie wymyślania nieistniejących nisz w niszach nisz rynkowych – nie mieli jeszcze nawet pomysłu na SUV-a coupe (X6), o 5-drzwiowych seriach 3 i 5 (Gran Turismo) nie wspominając.
Pojawienie się CLS-a musiało być największym ciosem dla ówczesnego głównego stylisty BMW, Chrisa Bangle, który już w 1998 r. proponował zbliżoną koncepcję (Z9 GT, ogromne coupe, w jednej z wersji z drugą parą „utajonych” drzwi, dzieło późniejszego następcy Bangle’a, Adriana van Hooydonka), ale z całej idei stylistycznych rewolucji tej pary designerów, zarząd poszedł tylko na zbudowanie najbardziej chyba kontrowersyjnego samochodu świata, BMW serii 7 (E65). Zaś Z9 GT stanął grzecznie w muzeum i do dziś tam stoi. Posłużył jeszcze za coś w rodzaju natchnienia, gdy zlecono stworzenie poprzedniego coupe serii 6. Biorąc pod uwagę to, co dziś wyprawia koncern z Monachium, nie przejmując się żadnymi „kontrowersjami” czy fochami dziennikarzy (i odnosi niebywałe sukcesy rynkowe), aż trudno uwierzyć, że dekadę temu był tak wstrzemięźliwy.
Co ciekawe, w tym czasie co rusz powstawały prototypy tej marki, które dosłownie zapierały dech w piersiach. Wystarczy wspomnieć model CS z 2007 r. A jednak dopiero w 2010 r. pokazano oficjalnie prototyp dzisiejszego Gran Coupe. Potem przez dwa lata trwała „ciąża” zarządu, aż w 2012 r. zdecydowano się na wprowadzenie nowej superlimuzyny na rynek.
Piszę „superlimuzyny”, bo przynajmniej dla mnie jest to raczej usportowiona wersja luksusowej limuzyny serii 7 niż 4-drzwiowa wersja serii 6 coupe. Brzmi jak rozważania co do liczby aniołów, którzy dadzą radę usiąść na łebku od szpilki, ale ma uzasadnienie: czy Gran Coupe jest, czy nie jest rywalem Mercedesa CLS?
Technicznie – jest bez wątpienia. Wersje silnikowe i wyposażeniowe, zarówno benzynowe, jak wysokoprężne, są niemal co do joty identyczne co do parametrów i osiągów. W obu autach można sobie poprosić topowe, stuningowane fabrycznie warianty przeszło 550-konne (M6 GC i CLS 63 AMG).
Ale BMW jest większe – dłuższe i szersze. Za to Mercedes oferuje dla swego „4-drzwiowego coupe” wariant kombi – Shooting Brake.
BMW 6 Gran Coupe jest jednym z najpiękniejszych samochodów, jakie kiedykolwiek powstały. Ma też inne zalety – jak znakomite prowadzenie, największy w ogóle na rynku zakres regulacji kierownicy i fotela, a dzięki większym niż CLS rozmiarom, bezproblemowo wchodzi w rolę prezesowskiej limuzyny. W wersji silnikowej 650i, a więc z 4,4-litrowym silnikiem benzynowym V8 biturbo, jest też niesamowicie szybkie, a przy tym dostojne i ciche. Z pewnością w żadnej innej wersji bym go nie kupił. Ale… Czy bym je kupił?
Nie wiem, czy sam w tej chwili nie tworzę niszy w niszy niszy rynkowej, ale jak wygram kumulację w Lotto (choć niestety, nie gram), jestem gotów pójść na kompromis. Kupię i Mercedesa CLS, i BMW Gran Coupe. Z tym że CLS-a w wersji Shooting Brake.
Luty 2013