Volvo S60 T6 AWD Polestar
Przyczajony tygrys, ukryty smok…
Wygląda jak milion nieopodatkowanych dolarów i w dodatku ma kolor, na widok którego dziewczyny… No dobrze, nie będę tego nazywał, opiszę: dziewczętom w każdym wieku ten kolor STRASZNIE się podoba. A chłopcom – linia, ogromne koła, ultraniskoprofilowe opony, generalnie: to małe coś, czym emanuje to Volvo.
A trzeba przyznać, że jest to wyjątkowo subtelna emanacja. Subtelna jak na to, co pod tym pięknym nadwoziem zdołali ukryć Szwedzi. Objętościowo niewiele – tylko 4 cylindry w rzędzie i 2,0 l pojemności skokowej. Ale za to są to wyjątkowo pracowite 4 cylindry, bo dzięki podwójnemu doładowaniu (dwuślimakowa turbosprężarka i kompresor śrubowy) oddają kierowcy do dyspozycji aż 367 KM i 470 Nm. Nie dziwota, że zamiast typowego dla modelu S6 napędu tylko na oś przednią, mamy tu AWD, czyli napęd na cztery koła. Dzięki temu można sobie pozwolić na deptanie gazu w podłogę we właściwie każdej sytuacji, bo trakcja jest fantastyczna, czego dowiódł wynik uzyskany przez dokładnie identyczny samochód seryjny (bez żadnych przeróbek!) na legendarnym Nürburgringu: 7:51 min.
Auto ma wspaniałe osiągi, w czym znakomicie wspiera je znnakomicie zestrojona z silnikiem, seryjna, automatyczna skrzynia 8-stopniowa (hydrokinetyczna, produkcji japońskiego potentata, Aisin, obsługującego poza Volvo także BMW, Lexusa, Porsche, marki PSA…). W tym Volvo imponuje nie tylko czujnością i szybkością działania, ale też płynnością zmian biegów.
Wnętrze to typowe Volvo S60, tyle że w tym wariancie nabywca seryjnie otrzymuje pełną specyfikację luksusową – dodatki mogą być tylko dwa, szklany szyberdach i topowe audio. W testowanym egzemplarzu tego audio nie było, a szkoda. Poza tym – wszystko. W tym fenomenalne fotele, które wielbię już tak od mniej więcej 15 lat, bo wtedy je zamontowano po raz pierwszy w lepszych wersjach S60/V70. Moim zdaniem są lepsze od obecnych topowych „mebli”.
T6 to 306 KM, T6 Polestar – 367. Ale to nie jedyna różnica. Bo T6 jest superluksusowym, acz diabelnie szybkim i sprawnym autem, zaś Polestar to chuligan o zawieszeniu gotowym wytrząść z pasażerów nie tylko ostatni posiłek, ale i plomby. Ten układ jezdny nadaje się tylko do wyczynowej jazdy. No, chyba że ktoś to lubi. Czyli SM…
Wspaniały „śpioch” w sensie auta, po którym nie widać, co potrafi. A to potrafi tyle, że Volvo tym właśnie modelem ma zamiar zdobyć tytuł mistrzowski w serii wyścigowej WTCC. Powodzenia!