Volkswagen Golf GTE
Bhawo ja
Hybryda plug-in w wydaniu Volkswagena: non-plus-ultra. Moc systemowa 204 KM, w tym możliwość pokonania ok. 50 km na samym prądzie i doładowania baterii do 80% pojemności w pół godziny. Znakomite auto.
Osiągi – jak przystało na 204-konny, nowoczesny samochód. Poważne, bo masa tego wariantu Golfa jest właściwie identyczna (jak oni to robią?!) jak „normalnego”. Bagażnik też jest taki sam notabene… Żadnego poczucia jazdy „wynalazkiem”, czymś, w czym trzeba robić coś innego niż zwykle. Jasne, można się pokusić o bardzo oszczędną jazdę – jak zrobiłem to, gdy testowałem prototyp tego modelu 3 lata temu i wyszło mi 2,3 l benzyny na 100 km. Tym razem, jeżdżąc po mieście i obwodnicy (Wrocław) miałem za zadanie zachowywać się „jak zwykle”. A więc ostro, przepychając się, dynamicznie, bez śladu trybu eco. Wyszło – jak widać na załączonym obrazku – 4 l/100 km przy średniej prędkości 58 km/h, a więc jazda była bardzo szybka. To mniej niż kiedykolwiek udało mi się uzyskać jakimkolwiek autem, także superekologicznym, w Polsce. W dodatku wszystkie dotychczasowe jazdy odbywałem z założeniem, że sprawdzę, co można osiągnąć (choć bez ekstremów typu wyłączona klima/ogrzewanie, muzyka etc.).
Mówiąc wprost: szacun! Mam tylko satysfakcję, bo od pierwszej chwili uznałem ten model za niezwykle udany, za samochód całkowicie do przyjęcia nawet dla wrogów „eco na siłę”. Bhawo ja.