Do ośmiu razy sztuka?
Zarówno tekst, jak i zdjęcia pochodzą z pierwszej, tajnej prezentacji przed wybranymi dziennikarzami – sprzed miesiąca, dokładnie z 24.09.2019
Jest naprawdę świetnie, choć aby to stwierdzić, trzeba się dokładnie przyjrzeć. Bo przecież klienci Golfa – jak i Passata – nie lubią być zaskakiwani. Ale tym razem może im nie być aż tak łatwo…
Tak, to już ósma odsłona największego hiperprzeboju motoryzacyjnego świata. Ale warto mieć w pamięci, że poza numerem pierwszym, żaden kolejny nie był już rewolucją – wszystkie kolejne można było rozpoznać od pierwszego spojrzenia jako kolejne wcielenia Golfa, nawet jeśli były ostatnimi czasy większe o 1/3 od pierwowzoru. Ale przecież w przypadku takich samochodów dokładnie o to chodzi!
Każdy kolejny model był przyjmowany przez starych klientów z zachwytem, a przez nowych ze zrozumieniem. Zawsze wściekle praktyczny, zawsze nowoczesny, zawsze niespecjalnie ciekawy stylistycznie – ale zawsze stara znajoma piosenka (jak w filmie „Rejs” taka piosenka, którą już znamy”), tylko napisana od nowa ładniejszymi literami i nagrana lepszym głosem, z lepszą instrumentalizacją.
Nowy Golf jest właśnie taki. Ale do tej ewolucji wyglądu, który notabene różni się od numeru siedem mniej chyba niż numer 6 od numeru 5 (właściwie wyłącznie przedni pas da się odróżnić jako nowy), doszła rewolucja w wyposażeniu w najnowsze technologie. Wszystkie – WSZYSTKIE – systemy wsparcia i ochrony, jakie są dostępne w Passacie, są i tu. Czyli niewiele jest aut (nie kompaktowych, a w ogóle), które potrafią zaoferować więcej. Brawo, ale… Ale na razie – podczas pierwszej, statycznej i tajnej prezentacji 24.09.2019 – na pewno dowiedzieliśmy się tylko że seryjny będzie system ochrony przed najechaniem na przeszkodę z przodu i system nadzoru nad pasem ruchu. Dokładnie tyle, ile wymaga Unia Europejska. Cała reszta to opcje, choć – jak przekonywał przedstawiciel Volkswagena w Polsce – ciągle jeszcze nic nie jest powiedziane, nawet po oficjalnej premierze będą się wciąż ciągnąć dyskusje, ile ma kosztować ten samochód i co jego cena obejmie. Więc – pożywiom, uwidim. Ale dobrze wiedzieć, że wreszcie i tu będą dostępne lampy główne matrycowe LED.
W tym przypadku te zasygnalizowane wyżej ładniejsze litery, lepszy głos i lepsza instrumentalizacja to w praktyce znacząco wyższa jakość wykończenia wnętrza i mnóstwo nowych systemów – które jednak nawet ludzie starsi ode mnie, tacy „niesmartfonowi”, opanują bezproblemowo, jeśli się przełamią. A niestety, z całą pewnością musimy się wreszcie odzwyczaić od analogowych zegarów i wskaźników, także sterowanie nimi niemal w całości (w bazowej wersji) lub całkowicie (w wyższych) odbywa się za pomocą cyfrowych przełączników: paneli dotykowych.
Aha, nie wiem, pod którą to podchodzi kategorię (litery, głos czy instrumenty…), ale w tym samochodzie Volkswagen naprawdę poszedł po bandzie jeśli chodzi o zakres wykorzystywanie lakieru fortepianowego – materiału wykończeniowego, którego już chyba nawet buszmeni nie uważają za elegancki. A jest tu go od metra, nawet na zewnątrz karoserii (słupki środkowe, wypełnienia wszystkich znaczków logo na kołach i z przodu i z tyłu). Wygląda to w sumie nieźle, na zewnątrz nawet lepiej niż w środku, ale jakieś to takie… Jakby się kończyły komuś pomysły.
Pod maską niby bez rewolucji, ale niemal wszystkie napędy są albo zupełnie nowe, albo dalece unowocześnione. Oba dwulitrowe turbodiesle (115 i 150 KM) są z rodziny evo znanej już z Passata, a więc z podwojonymi systemami oczyszczania spalin. W palecie są dwa silniki 3-cylindrowe (90 KM, 110 i 110 mild hybrid, tylko z automatem DSG) oraz 4-cylindrowe z odłączanymi dwoma cylindrami o mocach 130 i 150 KM (w dwóch wersjach, także jako mild hybrid, również wyłącznie z DSG) i dwie hybrydy plug-in o mocach 204 i 245 KM. Wybór jest więc ogromny, ale przy tym i bardzo, zaskakująco wręcz konwencjonalny.
Reasumując, kiedy Wy już czytacie ten tekst, zapewne wiecie więcej ode mnie w kwestii wyposażenia i cen (choć nie postawiłbym na to nawet 50 zł). Ale tak czy inaczej, nawet nie próbujcie sobie wyrabiać opinii (ani na plus, ani na minus), dopóki go sami nie zobaczycie na własne oczy, nie obmacacie – i nie poznacie wszystkich detali cenowo-wyposażeniowych.