&feature=youtu.be
Porządny kawał żelaza!
Tym razem krótko, a treściwie: o designie nie rozmawiam, bo ma tyle samo hejterów, co wielbicieli (mnie się akurat podoba „bojowość” nowego modelu), za to jako samochód sam w sobie, SUV Toyoty – bezdyskusyjny lider w swojej klasie – zyskał mnóstwo. Po pierwsze, jest wreszcie świetnie wykończony, naprawdę dobrymi materiałami i z pietyzmem. Po drugie, jest wyważony w sensie użyteczności: przestronność dotyczy teraz wszystkich oraz bagażu. Po trzecie wreszcie, pod maską wylądował ten sam zespół hybrydowy, co w Lexusie ES, Toyocie Camry i Toyocie Avalon: 220-konny, zrywny, przekonstruowany tak, by nie wyć, a przyspieszać – a przy tym oszczędny.
A ponieważ także układy jezdny, kierowniczy i hamulcowy znacząco usprawniono i dopracowano, mamy do czynienia z dynamicznym, bardzo sprawnym i przyjemnym w prowadzeniu samochodem.
I o to chodziło: RAV4 jest teraz gotów podbić zupełnie nowych klientów – pomijając tych, którzy nie kupią Lexusa NX, bo RAV4 da im więcej wszystkiego. No dobrze, poza prestiżem. Ale za znacząco niższą cenę.