Topless z błyskawicą
Opel Cascada 1.6 Turbo 170
Dużo kabrioletu za niewygórowaną cenę – już to słyszeliśmy, tylko nigdy się nie zgadzało. Albo kabrioletu było za mało, albo ceny za dużo. Opel jednak najwyraźniej postanowił dowieść, że można pogodzić te dwie cechy. I mamy Cascadę.
Podobnie jak zaprezentowany w tym samym czasie w Polsce lifestyle’owy maluch Opel Adam, tak i Cascada jest samochodem wyróżniającym się z tłumu. Nawet w tak „mysiej” konfiguracji kolorystycznej, jak testowy egzemplarz. Choć technicznie jest to Astra, Cascada to wielkie auto. Ma 4,7 m długości, jest więc kompaktem o długości takiej samej, jak kabriolety i coupe klasy średniej. Jak Audi A5, BMW 3 czy Mercedes E. I większej o niemal pół metra od kompaktowych rywali, jak Audi A3 Cabrio, BMW 1 Cabrio czy choćby Golf Cabrio. Jest więc Opel Cascada czymś w rodzaju Octavii wśród kabrioletów.
Więcej kabrioletu – to nie podlega więc dyskusji. Tym bardziej że większe wymiary zewnętrzne znajdują pełne odbicie w środku: na przednich siedzeniach miejsca jest mnóstwo (choć fotela nie da się opuścić dostatecznie nisko), a i z tyłu – jeśli trzeba – zmieszczą się dwie dorosłe osoby. Nie twierdzę, że będzie im wygodnie, ale skandalu nie będzie.
Więcej jest też wyposażenia. Występująca tylko w topowej dla Opla specyfikacji Cosmo, Cascada jest niezwykle obficie wyposażona. Seryjna jest dwustrefowa klimatyzacja automatyczna, a nawet kamera cofania. Niestety, równie obfite jest „wyposażenie” konsoli środkowej. Nie ma szans, by jakikolwiek ze sterowników odnaleźć intuicyjnie. Ale wielu jest takich, którzy to lubią.
Kabrioletu jest więcej również w tym sensie, że dach (miękki, klasyczny) można elektrycznie obsługiwać aż po 50 km/h, a bez większych problemów można bez niego podróżować także i powyżej 100 km/h. Fakt, że jest wtedy już bardzo hałaśliwie, a wiatr próbuje splątać loki nawet łysolowi jak autor. Założenie koszmarnie nieprzemyślanego pod względem składania i chowania windszota zmienia sporo, ale nie wystarczająco dużo.
Fascynująca jest jakość konstrukcji – Cascada to auto niezwykle sztywne jak na kabriolet, nie jest odczuwalne skręcanie się karoserii, tak typowe dla samochodów pozbawionych części szkieletu strukturalnego, jaką jest dach. Niestety, tę sztywność uzyskano kosztem bardzo wysokiej masy własnej, co czuć w czasie jazdy. Auto jest ociężałe.
W normalnym, typowym użytkowaniu kabrioletu nie przeszkadza to jednak w ogóle – spokojna jazda jest bardzo przyjemna, a jeśli będziemy prowadzić auto bez niepotrzebnie agresywnych zachowań, nowy silnik SIDI zapewni nam wystarczającą dynamikę, dobrą elastyczność i przyzwoite spalanie. Jak widać na zdjęciu komputera pokładowego, możliwe jest uzyskanie średnich wartości obiecywanych przez producenta przy bardzo wysokiej średniej prędkości.
Czy więcej kabrioletu za mniej? No cóż, 111 400 zł za bazową wersję 1.4 120 KM i 120 tys. zł za 1.6 170 KM to z pewnością okazyjne ceny w porównaniu z rywalami ze stajni Audi, BMW i Mercedesa, droższych przeciętnie o ok. 40-50 tys. zł, a po zrównaniu wyposażenia, nawet i 70 tys. zł. Czy jest to jednak niewysoka cena za Opla? Jeśli ktoś naprawdę lubi kabriolety, warto. Bo auto jest wykończone bardzo dobrymi materiałami – problemy z ich spasowaniem wiązałbym bowiem raczej z przedseryjnością testowanych egzemplarzy.
Czerwiec 2013