Rolls-Royce Ghost
Uwierz w ducha
Ghost mierzy sobie 560 cm długości, ale nie jest ani jedyną superlimuzyną, ani tym bardziej największą. Ale z pewnością należy do absolutnej elity elit wśród samochodów – zarówno tych luksusowych, jak w ogóle, jako kolejny arystokrata motoryzacyjny z jednej z najbardziej rozpoznawanych i szanowanych „rodzin” świata.
Oparty jest technicznie na BMW serii 7, co nikogo nie powinno dziwić – właścicielem Rolls-Royce'a jest BMW. Maybach też jest oparty na Mercedesie klasy S, bo Mercedes jest właścicielem Maybacha. Nic nowego pod słońcem. Ale o ile Maybach wygląda po prostu jak nieco przerobiony Mercedes, o tyle Ghost nie ma poza niektórymi elementami graficznymi swej nawigacji ani jednego elementu choćby podobnego do wyposażenia BMW. To znaczy – elementy takie są, i to w dużej liczbie, ale zmienione nie do poznania, więc nie ma mowy o żadnych dąsach, że sprzedawca wciska tu klientowi jakieś proste BMW w cenie trzykrotnie wyższej.
Auto zasługuje z pewnością na tak wysoką cenę – a także na nią wygląda. Jest majestatyczne, olbrzymie, przepotężne, samym swym ogromem wymusza szacunek, ale jest też piekielnie szybkie. No i oczywiście luksusowe w rozumieniu, którego normalny człowiek nie jest w stanie sobie wyobrazić. Oszałamiająco wspaniałe wykończenie, materiały jak z cesarskiego salonu, rękodzieło na najwyższym poziomie. No, po prostu jak… Jak w Rolls-Royce'ie.
Niemniej nawet tu niespecjalnie trudno znaleźć miejsca, gdzie zaoszczędzono – przynajmniej w samochodzie testowym. Dlatego warto pamiętać, że „pańskie oko konia tuczy” – i dlatego, drogi Czytelniku/Widzu, jeśli już sobie zamówisz Rolls-Royce'a (a życzę Ci tego z całego serca), dopilnuj, by nikt za Ciebie nie wybierał materiału, z którego wykonuje się np. dysze nawiewów czy panel klimatyzacji.