Renault Clio Grandtour 1.2 TCe 120
Francuska alternatywa
Powiedzmy sobie szczerze: nikt nie oferuje w tej chwili ładniejszych aut w klasach miejskiej i kompaktowej niż Renault. A jako Grandtour, czyli kombi, przedstawicielka klasy miejskiej – Clio – jest jeszcze bardziej atrakcyjna, niż jako hatchback. To po prostu śliczne autko – i na pewno byłbym ostatnim, który by się skrzywił na wieść o tym, że ktoś sobie taki samochodzik sprawił, bo po prostu nie może się na niego napatrzeć. I to samo (albo niewiele mniej) da się powiedzieć o wnętrzu, które jest pięknie narysowane.
Ale z całą pewnością trudno byłoby znaleźć kogoś, kto ze świadomością faktów powiedziałby, że nabył to Clio ze względu na jego wysoki poziom techniczny. Bo realnie auto to plasuje się pod względem kultury pracy silnika i sprawności skrzyni biegów oraz jakości resorowania daleko za pozostałymi „francuzami” – a niemieckiej konkurencji po prostu nie widać, bo jest daleko z przodu, za horyzontem… Silnik, który ma imponująco dużo „pary”, cierpi na przypadłość o nazwie „dziura turbinowa”, zupełnie jakbym jeździł Renault 5 Turbo z końca lat 1980. – tyle że tamto Turbo jak już ruszyło, to ciągnęło jak rakieta tak długo, póki się nie przestało cisnąć gazu. A ten silnik jak już się zbierze przy 2500 obr./min, to najpierw usiłuje wyrwać kierownicę z rąk, szarpiąc nią na boki, a potem zrywa przyczepność. Co istotne, odbywa się to wszystko bardzo szybko – bo ponieważ podczas ruszania najpierw mimo wciśnięcia gazu nic się nie dzieje, a auto ledwo co zaczyna się toczyć, kierowca odruchowo wciska gaz co najmniej do połowy jego skoku, a wówczas… Pisk, wrzask, stan lękowy, drętwienie palców zaciśniętych kurczowo na wieńcu kiery… Nie jest to coś, czego człowiek by się spodziewał po XXI-wiecznym samochodzie z jednej z kolebek motoryzacji.
A zaraz potem… wszystko się kończy, bo obrotomierz sięga zaledwie 6500/min. No i powiedzieć, że Clio sobie za takie zachowania sporo życzy, to nic nie powiedzieć: średnio w teście wyszło mi 11,1 l/100 km!!! Tyle palą samochody z 3-litrowymi silnikami turbo!
A w dodatku auto jest dość głośne, jeśli chodzi o aerodynamikę to wręcz okropnie głośne, na tle konkurencji po prostu nie powinno się wcale pojawiać…
Skandaliczne jest też, że niegdysiejszy producent aut słynnych z niewiarygodnej zupełnie trwałości (jeszcze pierwsza Laguna miała przecież opinię pancernej) pozwala sobie na oferowanie za naprawdę niemałe przecież pieniądze auta, którego kokpit można by rozebrać w czasie jazdy gołymi rękami, co pokazuję w filmie. Cała konsola środkowa skrzypi nie dlatego, że ją naciskam, tylko dlatego, że wisi na zatrzaskach, które miałyby problem z utrzymaniem biustonosza, gdyby jego nosicielka wzięła głębszy wdech.
Generalnie: okropne rozczarowanie. Okroooopne!
Francuska alternatywa? Może, ale wobec czego?