Nie mój świat, ale szaaaacun!
Ogrom! Gigant! Mastodont! Wielki w każdym aspekcie – także wewnątrz. Bardzo lubię amerykańską obfitość, pluszowość, nadmiar w motoryzacji, choć nie znoszę ich tandety – tu jednak z tego wszystkiego pozostał tylko nadmiar. Owszem, luksus przestrzenny przebija wszystko, poza może tzw. limo-carami, przedłużanymi limuzynami lub SUVami, ale w sensie auta seryjnego chyba nie znam niczego aż tak przestronnego.
Ale to przecież ciężarówka (choć nie wg polskiego prawa, ale to temat na oddzielną pracę doktorską), na ramie, do najcięższych zadań – więc obecność ogromnego prześwitu, sztywnej osi z tyłu i baaaardzo prawdziwego napędu na cztery koła, również z podbiegiem (reduktorem). W tym kontekście nie zdziwiłby duży silnik wysokoprężny – ale to przecież samochód amerykański, więc mamy tu pod maską benzynowe V8 o pojemności 5.7 – a więc słynny silnik Hemi. I tak samo, jak brzmi ten opis, tak brzmi sam silnik. I tak samo poważnie sobie życzy paliwa…
Nie, nie ma mowy, bym choć się rozentuzjazmował na temat pikapa, ale podziw i zachwyt nad silnikiem są tu w pełni zasłużone. Ale znam ludzi, którzy mają inne podejście do takich samochodów – najlepiej ujął to mój przyjaciel Kuba Pilarski, niegdyś kucharz przy rajdach w ekipie Tedexu: „Nie widzę ani jednego argumentu za nabyciem takiego chorego wymysłu amerykańskiego. I dlatego natychmiast bym go sobie kupił!”.