Porsche Panamera 4 E Hybrid 2018
Niby nie mój romans, ale…
To jest po prostu Porsche Panamera, tyle że pozwala swemu kierowcy na jazdę „za darmo” nawet przy dość wysokich prędkościach, a gdy potrzeba naprawdę potężnego przyspieszenia, okazuje się, że silnik V8 4.0 o mocy 550 KM nie jest takim znów pewnym zwycięzcą (Panamera Turbo) w starciu z tym V6 o mocy 330 KM, a licząc z elektrycznym „dopalaczem”, 462 KM. Jak to powiedziałem w filmie, takie zestawienie Porsche zastosowało również w swej topowej limuzynie, Panamerze Turbo S – tam 4,0-litrowy silnik V8 biturbo o mocy 550 KM, zamiast jak dotąd po prostu potwornego podkręcenia parametrów, dostał „wsparcie” tego samego silnika elektrycznego, jakim jeździłem w tej tu czerwonej ślicznotce. A skoro tak, skoro nawet Porsche robi takie rzeczy, to znaczy, że czas przemyśleć od nowa swoje podejście do zelektryfikowanej motoryzacji.
I właściwie to już jest wszystko, co można powiedzieć. Poza tym, że tym autem się genialnie jeździ nawet z zupełnie bazowym silnikiem pod maską, że prowadzi się wyśmienicie, że daje fantastyczne poczucie bycia pogromcą potwora, ale zarazem że jest autem o paskudnie niewygodnych fotelach i – ale to cecha wszystkich modeli tej marki – wciąż jest pełne zaskakująco dziwnych „oszczędności” w kokpicie w postaci ni stąd, ni z owąd tanich wstawek plastikowych. I to w miejscach, które widać na pierwszy rzut oka.
A poza tym – podobnie jak nowy Cayenne – Panamera to dziś nowy wzorzec konstruowania systemu multimedialnego sterowania funkcjami auta.