Porsche Cayenne S 2018
Po pierwsze, Porsche
Nowe Porsche Cayenne kontynuuje tradycje swych poprzedników – jest ogromne i luksusowe, a przy tym mocne i diabelnie szybkie, ale zarazem jest kompletną redefinicją modelu. Bo wygląda na niezbyt duże, jego stylistyka ociera się niemal o subtelność, a terenowej dzielności i świetnym osiągom towarzyszy niesłychana po prostu przy tych rozmiarach i masie zwinność i lekkość zachowań na szosie. Auto duże (ale jak na swe gabaryty, nieprzesadnie) także w kabinie, wreszcie są tu dostępne „bajery”, którymi rywale punktowali największe Porsche, jak kompletny zestaw indywidualizacji tylnych siedzeń a la prezes, z elektryczną regulacją oddzielnych foteli, oczywiście wentylowanych, ogrzewanych etc. No dobra, masażu nie ma…
Jest za to bagażnik o wielkości niemal garażu, czego w życiu by się człowiek nie spodziewał, patrząc na stonowaną, opływową sylwetkę Cayenne'a.
Wnętrze jest świetnie wykończone, choć zwolennicy „baroku” w stylu BMW i Mercedesa poczują się tu bodaj czy nie jeszcze bardziej zagubieni, niż w minimalistycznym wnętrzu Audi Q7. Ale mnie to bardzo pasuje. No i wreszcie kokpit nie robi wrażenia graciarni – jest poukładany, logiczny i funkcjonalny, a ergonomia nie pozostawia nic do zarzucenia. No, poza tradycyjnym umieszczaniem przycisku aktywacji ogrzewania kierownicy po wewnętrznej stronie jej wieńca, przez co nader często kierowca podczas manewrowania uruchamia sobie przypalanie dłoni.
Co ciekawe, w marce, która należała do najbardziej krytykowanych na świecie za systemy zarządzania pokładowymi układami, najnowsza generacja multimediów – takich samych jak w Panamerze – to genialny wzorzec, jak powinna wyglądać logika sterowania funkcjami auta w dobie wszechobecnej „connectivity” i dotykowych ekranów. Możliwość konfigurowania „klocków” na wielkim, niezwykle czułym ekranie i prostota tego procesu, a potem intuicyjność użytkowa po prostu rzucają na kolana. Warto, by np. Volvo starannie się przyjrzało temu systemowi… A właściwie, by każdy producent się przyjrzał. Mam do Porsche tylko jedną uwagę w tym kontekście: dajcie nieszczęsnemu kierowcy możliwość sterowania z kierownicy także przełączaniem utworów i stacji radiowych (przyciski „następny/poprzedni”). Bo trafianie palcem w strzałkę o rozmiarach 0,5 x 0,5 cm nie jest ani wygodne, ani bezpieczne.
O odrażająco tanim plastiku na kierownicy już mi się nie chce mówić, ale zastrzegam sobie prawo do wymiotowania na ten temat w przyszłości.
Jako całość, ten Cayenne zrobił na mnie jeszcze lepsze wrażenie niż nowoczesny i awangardowy jak na markę model Macan. Tym bardziej że chyba jeszcze lepiej się prowadzi… No ale cóż: może to i wielki SUV, ale po pierwsze, to Porsche.