MINI Cooper S 5d 2019
Z felerkiem?
Cudowne technicznie sportowe auto, które wystawiono w konkursie piękności plastikowych lalek… Jasne, to ikona designu, auto pozwalające na indywidualizację, jak żadne inne, na pokazanie siebie poprzez detale. Ale… Ale to przecież rasowy pojazd sportowy, który nie tylko ma wspaniałe osiągi, ale w dodatku jest na tyle wymagający wobec kierowcy, by osiągnąć pozycję kultowego. Coś jak kiedyś Saab Turbo. Czyli potężny, dziki, potrzebujący mocnej ręki, umiejętności, doświadczenia. A przecież wiadomo, że nawet w tak mocnej wersji jest kupowany przez ludzi mających niewielkie pojęcie o prowadzeniu auta szybkiego – a cóż dopiero wymagającego!
Szkoda. Szkoda, bo to i niebezpieczne, i okropnie niszczące istotę tego, co oznacza „Cooper”, a co dopiero „Cooper S”. Bo teraz zamiast się kojarzyć ze zwycięstwami w Monte Carlo, hasło „MINI Cooper S” nasuwa tylko skojarzenia z kolorowymi naklejkami na frymuśnym nadwoziu, gdzie „Święty No 37” (numer boczny Mini Coopera S, którym Paddy Hopkirk w 1964 r. wygrał w Monte Carlo) to tylko coś jak pacyfa noszona przez dzieciaka niemającego pojęcia o znaczeniu tej ozdoby.
Szkoda.