Mercedes CLA Shooting Brake
Me gusta…
Dawno, dawno temu – jak mówi rodzinna legenda – kiedy już wszyscy wiedzieli, że w moim życiu w charakterze małego Maciusia istotne są tylko dwa elementy (samochody i psy), „Mercedes” było pierwszym słowem, w którym wyraźnie wypowiedziałem głoskę „R”. Czy potrzebny jest jeszcze jakiś dowód, że ta marka jest mi bardzo bliska? Nie jest tu istotne, że tej marce w żaden sposób nie jestem bliski ja. Tak bywa z uczuciami. Nic dziwnego chyba, że tak mnie cieszy obecna ofensywa Mercedesa. Robi wspaniałe modele, wciska się w nisze, w których nikt się go nigdy nie spodziewał – i robi to skutecznie. Wreszcie zerwał z wizerunkiem auta na taksówkę albo dla nadętego dygnitarza czy przemysłowca. A już takie klejnociki, jak bohater tego tekstu, to czysta rozkosz dla miłośnika Trójramiennej Gwiazdy.
Już CLA jest piękny, robi piorunujące wrażenie. Ale jako Shooting Brake jest najzwyczajniej w świecie uroczy. Ma bajeczną linię, wspaniale wysmakowane detale stylistyczne i aż dyszy namiętnością. Także jego kokpit to poezja designu. A w dodatku CLA Shooting Brake wspaniale się prowadzi. Doskonale reaguje na kierownicę, jest fantastycznie stabilny, bardzo komfortowy – choć zdecydowanie nie w rozlazły, limuzynowo-taksówkowy sposób. Ma jędrne zawieszenie, które potrafi zarazem całkowicie i bez śladu połykać nierówności jezdni, nie odcinając od niej kierowcy. Pyszności!
Dwusprzęgłowa, automatyczna skrzynia biegów nie pozostawia nic do życzenia, choć zdecydowanie nie obraziłbym się za jakiś temperamentniejszy silnik – w teście był benzynowy 1.6 turbo, który nie rzuca na kolana. Ale całkowicie wystarcza do spokojnej, a nawet i szybkiej jazdy. Tyle że sportu w nim tyle – jakby powiedział pan Wokulski – co trucizny w zapałce.
Byłoby jednak wspaniale, gdyby Mercedes podciągnął się w dziedzinie jakości wykończenia. Bo owszem, jest dobrze – ale „dobrze” to poziom, do którego powoli dociąga nawet Dacia. Koreańskie marki już tu są od dawna. Nie wystarczy więc wspaniała stylistyka i wielka marka. Jak coś wygląda jak aluminium czy stal, nie może być w Mercedesie plastikiem. I nie może trzeszczeć pod naciskiem! Nie może się ruszać, jeśli nie jest elementem ruchomym! A jeśli takim jest, nie może mieć luzów…
Tak, to była awantura małżeńska. Ale proszę ją potraktować poważnie. Bo ja naprawdę kocham tę markę. Od dziecka.