Mercedes-AMG C 43 4Matic Cabrio
Jak się męczyć, to na całego!
Wiadomo – pieniądze szczęścia nie dają. Czyli jak się kiedyś dorobię, to będę nieszczęśliwy. Trudno. Przemęczę się. A gdybym chciał sobie trochę ułatwić to cierpienie, kupię sobie takie auto.
Bo to i piękna karoseria, i cudownie wysmakowane wnętrze (każę tylko wywalić te fabryczne ohydztwa udające aluminiowe nawiewy i zrobić nowe, ze stali szczotkowanej albo aluminium). Poza tym – wszystko, co seryjne i fabryczne. Boski silnik, który w moim teście średnio zadowolił się spalaniem 11,1 (tip-top jak smart Brabus, którego Wam przedstawiłem ostatnio – tyle że Brabus ma silnik R3 Turbo 0,9 l o mocy 109 KM…), a potrafi zarazem objechać wielu sportowców. Jest seryjnie łączony z po prostu boską skrzynią automatyczną, hydrokinetyczną konstrukcją 9-stopniową, której sprawność wykracza dalece poza możliwości wszystkich innych przekładni –no, z wyjątkiem może 8-stopniowych skrzyń automatycznych w tylnonapędowych BMW, ale też tylko tych usportowionych (X5/X6 M). Także napęd na wszystkie koła nie pozostawia nic do życzenia. Mamy tu wspaniałe hamulce o wyśmienitej skuteczności i wspaniale wyczuwalne, mamy świetny, precyzyjny układ kierowniczy i bardzo dobre, choć zdecydowanie zbyt twarde zawieszenie. Zbyt twarde, bo to jednak kabriolet, a więc z założenia nadwozie podatne na skręcanie wzdłużne, więc nie utwardzenie resorowania po prostu szybko zmniejszy jego sztywność, „wybije” szkielet.
I wiecie co? Nie mam żadnych zastrzeżeń do tego samochodu. Serio. No bo co, mam się obrażać, że jest drogi? Przecież na tym polega ekskluzywność marki, że nie każdego na jej produkty stać. A są warte swych cen, bez wątpienia.
Szczególnie ten wspaniały kabriolet.