Pomnik technologiczny
https://www.youtube.com/watch?v=hChCucNmFGg&feature=youtu.be
Mercedes po raz ostatni zrobił coś podobnego przy okazji tworzenia legendarnego modelu W140 – wykonał nieprawdopodobny skok technologiczny w kilkunastu dziedzinach jednocześnie i wszystkie te skoki zapakował w jednym modelu. Nowy CLS w testowanej wariacji jest właśnie czymś takim.
Jednostka napędowa jest znów rzędowa mimo 6 cylindrów, z czego Mercedes zrezygnował ponad 15 lat temu po dekadach współtworzenia (obok BMW) legendy najwspanialszych silników R6 na świecie. Tu jednak mamy nie tylko R6, ale w dodatku R6 podwójnie doładowane – zarówno turbosprężarką, jak i kompresorem, przy czym kompresor nie jest mechaniczny. Ma on bowiem napęd elektryczny, nie odsilnikowy, a napędza go oddzielny silnik elektryczny, który jest zarazem niemal bezszelestnym i natychmiastowym rozrusznikiem silnika spalinowego i generatorem prądu dla sporej baterii akumulatorów oraz 48-woltowej instalacji elektrycznej, co umożliwia nie tylko zastosowanie najnowszej generacji systemów wsparcia i ochrony, jak też aktywnego układu jezdnego, ale także swego rodzaju doładowania w chwili, gdy silnik spalinowy potrzebuje jeszcze trochę „kopa”. Bo ten elektryczny silnik ma tylko 25 KM, za to aż 250 Nm. I potrafi naprawdę wgnieść w fotel.
Wyrafinowany technologicznie jest również system przeniesienia napędu – na 4 koła, ale nie tylko z możliwością zmiennego rozdziału siły pomiędzy osie, ale także wektorowania siły napędowej i pomiędzy koła jednej osi, i pomiędzy osie. Wektorowania, czyli przekierowywania maksimum napędu na tę oś i to koło, które gwarantuje najlepszą trakcję.
A poza tym jest to i piękny (choć w mojej ocenie nie aż tak, jak jego poprzednik), i znakomicie prowadzący się, i świetnie wykonany samochód, który znów wysuwa Mercedesa na pozycję wzorca w klasie premium.