Mercedes 300 SL R 129
Jeden z nielicznych…
Miałem w życiu kilka oldtimerów. Dokładnie mówiąc, cztery. I ostatni z nich doprowadził do poważnych problemów rodzinnych, kiedy właściwie nie było już z czego żyć, a w auto trzeba było wciąż pakować straszne pieniądze. Więcej nie powiem, ale chyba rozumiecie, że nie chciałbym powtarzać takich doświadczeń. Dlatego jeśli teraz jeszcze w ogóle myślę o jakimś oldtimerze, to z bardzo dużym dystansem. I Mercedes SL R129 jest jednym z kilku – może 3-4-5 – samochodów w wieku dojrzałym, o którego posiadaniu myślę z wypiekami na policzkach.
Bo jest to po pierwsze wspaniały samochód. Ma duszę. Jest znakomicie wymyślony, świetnie zaprojektowany i jeszcze lepiej wykonany – i jeśli się o niego po prostu dba, bez wypruwania sobie żył, zwyczajnie dba – to tak samo, jak Lexus LS 400, jest niezniszczalny, wieczny nieomal. A przy tym jakąż obłędną frajdę sprawia obcowanie z takim dziełem sztuki inżynierskiej! Już samo siedzenie w jego kabinie to przyjemność rzadka, a cóż dopiero prowadzenie!
Tak, przejażdżka tym samochodem sprawiła, że się rozmarzyłem – ale i złapałem lekką depresję. Bo ok, może mnie dziś i stać na takie auto, ale biorąc pod uwagę, jak rzadko mógłbym nim jeździć, mając wciąż do testowania samochody współczesne (no co, taka robota!), zrobiłbym mu tylko krzywdę.
I sobie w sumie też.