Lekarstwo na motoryzacyjną frankofobię
Peugeot RCZ 1.6 THP 200 '2013
Najgorsze jest przełamanie odruchowej niechęci na pierwszy rzut oka. Nie dość, że to „francuz”, to jeszcze w dodatku nie wiadomo, gdzie przód, gdzie tył. Ale odraza sama znika już po chwili – wystarczy postać koło niego przez moment, po prostu mu się przyglądając. Dostrzec, jak starannie go wykonano. Z jakim pietyzmem dopracowano detale stylistyczne. Jak dobrych materiałów użyto. A jak wsiądziesz do środka, to już po tobie! Elegancja i jednorodność designerska prostego, a zarazem wysmakowanego kokpitu, w połączeniu z bardzo wysokiej klasy materiałami wykończeniowymi i świetnym spasowaniem, „kupią” cię natychmiast – szczególnie że fotel jest duży i bardzo wygodny. Nie przesadza ze sportowymi formami, ale ciało trzyma bardzo dobrze.
A już jak przekręcisz kluczyk, to znajdziesz całkiem we władaniu czaru tego dziwadła…
Bo pod jego maską pracuje turbodoładowana jednostka benzynowa 1.6 w 200-konnym wydaniu. Co jeszcze istotniejsze niż moc, silnik ten rozwija aż 275 Nm momentu obrotowego, i to w ogromnym zakresie od 1700 do aż 4500 obr./min. Jest to niezwykle udany i wydajny silnik, bliski ideału, do jakiego dążą inżynierowie zajmujący się downsizingiem. Bo daje wrażenie, jakby auto miało dwa zupełnie różne silniki, między którymi kierowca może się przełączać dowolnie, w dowolnej chwili. Jeden to spokojna jednostka o naprawdę potężnym momencie obrotowym, pozwalająca jeździć leniwie i oszczędnie, nawet na 6. biegu przy 50 km/h. Kiedy łagodnie traktujesz pedał gazu, turbina doładowania napędzana jest niewielką ilością spalin i kręci się tylko w takim zakresie, który pozwala na szybkie wytwarzanie dużej siły na niskich obrotach. „Drugi silnik” budzi się, gdy wciśniesz gwałtownie gaz. Wtedy system dwuślimakowego turbodoładowania dostaje potężnego „kopa” i zaczyna pompować do komór spalania ogromne ilości powietrza – schładzanego w intercoolerze, zanim wpadnie do cylindrów. Wtedy nie ma już mowy o spokojnej jednostce napędowej – silnik zachowuje się niczym wysokoobrotowy napęd sportowy, pozwalając wykorzystać pełnię możliwości auta.
A te są naprawdę niemałe. Choć zawieszenie jest mile sprężyste, wręcz komfortowe (choć bardzo mu daleko do stereotypów na temat francuskich aut, jakie rozpowszechnione są wśród „fachowców” motoryzacyjnych), samochód prowadzi się bardzo stabilnie i przewidywalnie, chętnie słucha poleceń kierowcy i nie próbuje go zaskakiwać nawet przy gwałtowniejszych manewrach.
Nie sądziłem, że kiedykolwiek powiem coś takiego o francuskim aucie: to jest cholernie dobry samochód. Nigdy tylko chyba nie zrozumiem, dlaczego wszystkie francuskie firmy upierają się przy pokrętłach do włączania ogrzewania foteli. Chodzi o to, że one nie wracają do położenia zerowego, więc jak zapomnisz o wyłączeniu grzania, to możesz się zdziwić, gdy jadąc następnym razem, nagle zaczniesz się pocić…
Kwiecień 2013