Niczego nie zepsuto, a sporo poprawiono, ale…
https://www.youtube.com/watch?v=nINVsFvFOm0&feature=youtu.be
Optima była od początku świetnym autem, pełnoprawnym rywalem dla najważniejszych graczy wielkoseryjnej motoryzacji w klasie średniej. Dziś, po liftingu, nie straciła nic ze swej klasy, z tej szokującej solidności i czystości wykonania, a dostała kilka dodatków, dzięki którym dołączyła do aut prawdziwie 21-wiecznych. Te dodatki do przede wszystkim obfitsze wyposażenie seryjne, szczególnie w dziedzinie wsparcia kierowcy i ochronnego – aczkolwiek właśnie tu jest tytułowe „ale…” – o ile w dziedzinie komfortu nie ma się do czego przyczepić – nawet nawigacja jest dziś seryjna – o tyle ten drugi zakres nieco szwankuje. A konkretnie: seryjnie mamy tu co prawda autonomiczny hamulec awaryjny i nawet kamerę cofania, ale już nadzór nad martwym polem lusterek czy zmęczeniem kierowcy to wyposażenie seryjne modelu o stopień wyżej w specyfikacji. Oddzielnie się nie da dokupić tych elementów (a wymieniłem tylko przykładowe), trzeba od razu dopłacić 14 000 zł. Fakt, że wówczas (to wersja wyposażeniowa L) mamy na pokładzie już wszystko, co potrzeba, włącznie z podgrzewaniem foteli i kierownicy czy lampami LED, i że wciąż pozostajemy w dolnej strefie cen dla aut klasy średniej. Naprawdę dolnej. Szczególnie to widać, gdy mówimy o wariancie, którym jeździłem w teście: z nowym silnikiem (nowym w tym modelu): 1.6 T-GDI, a więc benzynowym turbo o mocy 180 KM, który seryjnie łączony jest z automatyczną, dwusprzęgłową skrzynią 7DCT. Auto jest bardzo dynamiczne, bardzo wygodne i w sensie resorowania, i użytkowania, co w połączeniu ze znanymi już zaletami Optimy – ogromnie przestronną kabiną i bardzo dużym bagażnikiem – czyni z tego auta bardzo interesującą propozycję. Wady są dwie: z silnikiem tym nie potrafiłem zejść średnio poniżej 9 l/100 km, a auto ma paskudną skłonność do zrywania przyczepności JEDNYM przednim kołem (brak jakiejkolwiek formy ograniczania uślizgu mechanizmu różnicowego). Poza tym – świetna oferta.