&feature=youtu.be
Wyjątkowo wyjątkowy
Veloster to ten od oszukiwania Pana Kostuchy. Przynajmniej w reklamie TV. W rzeczywistości to coś w rodzaju wersji coupe dla modelu i30, tyle że z dodatkowym smaczkiem, który dla wielu okazał się na tyle wart zainteresowania, że produkcja hatchbacka z jednymi drzwiami po lewej stronie i dwojgiem z drugiej się Koreańczykom opłaca.
W drugiej generacji Antykościeja dostajemy jeszcze jeden smaczek: możliwość zamówienia wersji N oraz N Performance, odpowiedników europejskich modeli GTI (oraz GTI z jakimś plusikiem). W teście wystąpiła słabsza wersja N, czyli 250-konne auto bez blokady mechanizmu różnicowego – i oczywiście z manualną skrzynią biegów, która w USA staje się ostatnio zadziwiająco popularna.
Ponieważ technicznie jest to dokładnie i30 N, nie ma co specjalnie się rozwodzić nad dynamiką, silnikiem, skrzynią, układem kierowniczym czy hamulcowym – bo są identyczne i równie świetne, dają równie dużo frajdy z jazdy, można je bez najmniejszych wahań zestawiać z wzorcem w klasie, Golfem GTI. Różnica jest jedna: Veloster jest dużo mniej zwrotny nie tylko do Golfa, ale i od Hyundaia i30. I trzeba z tym żyć.
Żyć trzeba również z wadami tego oryginalnego nadwozia. Bo o ile pozwala oszukać śmierć, o tyle nie potrafi zapewnić wygodnego miejsca tym, których przez Kościejem chroni (pasażerów z tyłu), bo i na kolana, i na głowy miejsca po prostu nie ma. To aż szokujące na tle i30, który jest jednym z najprzestronniejszych kompaktów na rynku. Oczywiście, także widoczność do tyłu jest bardzo ograniczona.
Ale to naprawdę kawał porządnego GTI.