Brzydal, ale hoho!
Oczywiście – brzydalem jest tylko w moich oczach, a jak wiadomo, o gustach się nie dyskutuje („Więc jak ci mówię, że masz zły gust, to nie dyskutuj!”). Ale wiem, że nie tylko ja uważam stylistykę Civica za co najmniej kontrowersyjną – zarówno w sensie karoserii, jak i kokpitu. No i już – więcej o designie i gustach ani słowa, bo za zupełnie co innego lubię to auto, za co innego je wychwalam.
A mianowicie, jest to jeden z najlepiej zaprojektowanych, wykoncypowanych i wykonanych, zrealizowanych kompaktów na rynku. Ma wyśmienite zawieszenie, znakomity układ kierowniczy, skrzynię biegów-marzenie (jeden z najlepszych manuali w ogóle) i po prostu świetny silnik. Tylko „świetny”, bo jednak w dzisiejszych czasach turbodziura (pojawia się przy ok. 3500 obr./min) nie jest już dopuszczalna, szczególnie w tak dobrych markach, słynnych z robienia fenomenalnych silników. Niemniej z drugiej strony można zrozumieć jej obecność, bo dzięki niej Honda zdołała i w tym zespole napędowym zrealizować ikoniczny dla siebie napęd „dwa silniki w jednym”, z którego była słynna przez dekady. Tyle że kiedyś były to silniki wolnossące zdolne do kręcenia się aż pod 10 000 obr./min, przy czym do 5000 były spokojne, elastyczne i bardzo oszczędne, za to powyżej, kiedy pojawiał się powód do okrzyku „V-TEC just kicked in!” (rozrząd o zmiennych fazach „kopnął”, czyli przestawił się w tryb wyczynowy), kierowca nagle miał pod nogą potwora, który z wyciem godnym skandynawskich berserkerów rzucał się do boju. Teraz nie ma już o tym mowy, nowe przepisy dotyczące emisji wykluczają takie ekscesy, więc Honda zrobiła turbo-odpowiednik swych niegdysiejszych „witków”. Tyle że cezurą nie rządzą zmienne fazy rozrządowe, a nagły skok doładowania.
Co ciekawe, pozostała cecha, za którą Hondy kochali nie tylko fani jazdy sportowej – auto jest wciąż bardzo oszczędne, jeśli nie przekraczamy progu skokowego wzrostu ciśnienia doładowania. Po mieście ostatecznie jeździłem za 7,4 l/100 km, natomiast na szybkiej, ale spokojnej trasie spalanie spadło… poniżej 6 l/100 km!
I wciąż można było się cieszyć świetnym komfortem resorowania, bez utraty precyzji prowadzenia. Szkoda tylko, że opony okazały się tak przerażająco hałaśliwe.