https://youtu.be/QVjq_SIy3ks
Inna Fiesta, za to jaka!
Ma sporo wad – okropnie małe silniki, brak regulacji wysokości pasa i zbyt głęboko biorące sprzęgło oraz naprawdę wysoką cenę. Ale poza tym właściwie wyłącznie zalety: te małe silniczki są niebywale żwawe i mocne, świetnie się prowadzi, jest porządnie wykończona, przestronna i bardzo ładowna. No dobrze: Ford strzela sobie w stopę, oferując automatyczną skrzynię biegów (7-stopniową, dwusprzęgłową) tylko do jednego, konwencjonalnego silnika. Konwencjonalnego, bo w palecie na cztery jednostki jedna to wabik (95-konny EcoBoost za 70 000 zł, więc tylko żeby mieć w papierach, że „nowa Puma już od…”), drugi to 125-konny EcoBoost (silnik znany już od lat, świetna jednostka, ale… Ale to pozostałe dwa aż się proszą o automat: 125- i 155-konne zespoły hybrydowe. To miękkie hybrydy, gdzie silnik elektryczny jest swego rodzaju dodatkowym doładowaniem, ale daje to znakomite efekty, ponieważ niemal 60 Nm dostępne jako wsparcie od najniższych obrotów silnika spalinowego to gigantyczna różnica. I jak człowiek pomyśli, jak kapitalnie byłoby mieć do tego dodatek w postaci nowoczesnej skrzyni automatycznej, to aż się żołądek ściska…
No więc jest jeszcze pole do popisu, żeby z tego bardzo ciekawego auta zrobić petardę. Petardę, bo już teraz wysuwa się na czoło stawki crossoverów w segmencie B+, wyprzedzając Renault Captura, Nissana Juke, Kię Stonic oraz Volkswagena C-Crossa i Skodę Kamiq.