Ford Focus 1.5 EcoBoost
Wszystko znów na swoim miejscu
Nie spotkałem jeszcze człowieka, któremu by się nie podobał nowy wygląd kompaktowego Forda. To wspaniałe osiągnięcie designerskie, bo zarazem Focus jest samochodem chyba najbardziej wyróżniającym się z tłumu pojazdów tej klasy – a przecież nie tylko styliści Forda starają się być oryginalni. Auto ma w sobie tyle elegancji, co dynamizmu, a dzięki temu wpada w oko klientom z wszystkich grup, jakimi są zainteresowani marketingowcy producenta. Brawo!
Podobnie jest w kabinie, z której wyprowadzono wreszcie konsolę, która była tak przepełniona przyciskami i przełącznikami, że nawet doświadczony użytkownik auta musiał zawsze patrzeć na swe palce, żeby aktywować dokładnie tę funkcję, na której mu zależało. Teraz jest tu 8 oczywistych przycisków funkcyjnych i wielki, wygodny ekran dotykowy, z którego bez niepotrzebnych wahań, intuicyjnie, da się wywołać szybko to, o co chodzi. No, może nie aż tak znowu bardzo szybko, bo procesor obsługujący ten system nie jest na poziomie najnowszych tabletów, niemniej wystarczająco szybko, by nikt nie narzekał. No dobrze, prawie nikt… (Mariusz J. już dobrze wie, o co chodzi, ale to jest swego rodzaju akt ekspiacji z mojej strony).
Na szczęście na tym koniec przeróbek – Ford zastosował „brzytwę Ockhama” i nie próbował zmieniać dla samej zmiany. Bo więcej nie trzeba było. Auto było bardzo dobre, a stało się znakomite.
Niemniej w Kolonii pamiętano doskonale, czym Focus podbił rynek – oraz na co najbardziej narzekali przed liftingiem potencjalni klienci. Chodzi oczywiście o własności jezdne, które w tym segmencie nie miały większego znaczenia, póki w 1998 nie pojawił się Focus MK1 i nie uświadomił wszystkim, czego im brakowało. I właśnie to było najważniejszą cechą kompaktu Forda: fenomenalne własności jezdne, pozwalające małym rodzinnym samochodem jeździć po zakrętach niczym sportowym autem z wysokiej półki – ale absolutnie niewykluczające wysokiego komfortu podróżowania. Przedliftingowy Focus miał już poważne problemy z nawiązaniem do tej legendy, bo się po prostu roztył i rozpieścił. Wciąż był świetny, ale przemieścił się z pozycji wszechstronnego sportowca na miejsce superkomfortowego cruisera. Za miękki, wciąż dobry w zakrętach, ale już daleki od znakomitości, dał się dogonić rywalom i zepchnąć do niszy, w której znajdowali go tylko ci, którzy wiedzieli, że tam jest…
Na szczęście to dostrzeżono w porę i… no cóż, nie od parady Ford jest od wieków jednym z najlepszych na świecie specjalistów od konstrukcji zawieszeń. Nie zmieniając nic, podwoziowcy zmienili w Focusie wszystko: nieznacznie ograniczając komfort, przywrócili temu kompaktowi cały czar, jakim umiał oszołomić każdego lubiącego aktywne prowadzenie samochodu. Auto jest zwinne, posłuszne każdemu ruchowi kierownicy, pozwala na manewry, których zwykle instruktorzy jazdy zabraniają, a w dodatku nieprzerwanie daje frajdę z samego prowadzenia. Ogromne brawa – w konkurencyjnych samochodach aby uzyskać taką charakterystykę, producenci muszą sięgać po aktywne zawieszenia, zmiennej twardości amortyzatory, wspomagacze komputerowe… A Focus po prostu tak ma. Wsiadasz i jedziesz. Chcesz – jedziesz, jakbyś wiózł zrzędliwą i nadwrażliwą teściową. Chcesz – wynajdujesz sobie kręty „odcinek specjalny” i bawisz się w poszukiwanie idealnej linii jazdy, a samochód jeszcze Ci w tym pomaga. Bo Focus nie tylko potrafi wyjść z ostrego łuku z gazem w podłodze, zachowując przy tym świetną trakcję, ale też (jeśli zechcesz i umiesz) pozwoli Ci nadrzucić tylną osią i wkręcić się do środka zakrętu! Cała zabawa ma jeszcze i tę zaletę, że póki się przy tym nie przesadza, można sobie pozwolić na wiele, nie zwracając na to uwagi pasażerów – nawet tych z chorobą lokomocyjną.
Bo Focus ma świetne fotele, jest bardzo dobrze wyciszony, zachowuje olimpijski wręcz spokój wobec otoczenia i jakości nawierzchni. A z nowym silnikiem 1.5 o mocy 150 KM, choć niby nie jest żadnym tytanem, zachowuje się, jak kot, któremu posmarowali podogonie terpentyną*. Znaczy, jest neurotycznie wręcz czuły na gaz i żwawy aż miło.
Tak, król powrócił.
* wiem, że podpadam pod paragraf o okrucieństwie wobec zwierząt, ale to barwne porównanie znam z opowiadań rodziny mieszkającej na podkarpackiej wsi, więc ewentualne spostrzeżenia proszę kierować tam