Ford Ecosport 2018 1.0 125 AT6 Titanium
Dziwna Fiesta…
No więc rzeczywiście, takie miałem wrażenie przez cały czas testu: jakbym jeździł swoją „Funią” (Fiestą ST 2014), tylko jakoś dziwnie wysoko i ta skrzynia coś nie teges…
Bo Ecosport bazuje na płycie i konstrukcji poprzedniego modelu Fiesty. Jasne, ma 6-stopniowy automat, którego kiedyś nie było w ofercie, ale nawet silniki to starzy znajomi. Pomijając więc pozycję nad jezdnią (nawet jak na moją „Funię”, gdzie bajeczne fabryczne Recaro ustawiono absurdalnie wysoko), czułem się od razu jak u siebie.
Auto jak na ten typ samochodu dziwne, bo cechujące się wszystkimi dynamicznymi zaletami poprzedniej Fiesty (a miała tylko jednego rywala w skali całej konkurencji w segmencie, była fantastyczna), wliczając w to zwinność i niesamowite posłuszeństwo wobec poleceń kierowcy. I jak na ten typ auta, ma aż zaskakująco jędrne zawieszenie – by nie powiedzieć: twarde.
Prowadzenie jest więc nie dla każdego, bo autko nie tylko jędrne, ale i ostre, za to kabina i bagażnik zaskakują pojemnością i praktycznością. Bo może i Ecosport jest najkrótszy w klasie (w końcu do segmentu zaliczają się tu także takie tuzy jak Mazda CX-3 czy Kia Stonic oraz SsangYong Tivoli czy Suzuki Vitara), za to najwyższy, także wewnątrz kabiny, gdzie jest przestronnie i ergonomicznie. No, tak jest z przodu… Z tyłu co prawda jest lepiej niż w absurdalnych pod tym względem Nissanie Juke i wspomnianej Mazdzie CX-3, ale tak czy inaczej, to nie dla dorosłych. Za to bagażnik, do którego dostępu bronią otwierane w bok drzwi (i to nie jak w Toyocie RAV4, z zawiasami po prawej, a po europejsku), jest już prawdziwie rodzinny i ma podwójną podłogę, która można zawieszać na kilku wysokościach.
Silnik 1.0 125 KM (3-cylindrowy benzynowy EcoBoost turbo) nie jest dla każdego, ale w połączeniu z 6-stopniowym automatem (bardzo mile płynnym, hydrokinetycznym, jak w Tivoli i Vitarze!) zaskakuje wysoką kulturą pracy i miękkością, łagodnością, a przy tym żwawością. Gdybyż jeszcze zechciał palić tak, jak to obiecuje producent… Niestety, wartości między 8,2 a 9,1 są nie do uniknięcia.
Ogólnie – auto bardzo miłe i ciekawe, a w dodatku o przyzwoitej cenie. Bo fakt, moje testowe kosztowało niemal 105 000 zł, ale 100-konny bazowy model Trend w manualu (automat tylko przy 1.0 125), już z radiem i bluetoothem oraz klimatyzacją, kosztuje bardzo przyzwoite 59 900 zł.