Brat mojego boga
Porsche Cayman S 2013
Porsche Cayman został Światowym Sportowym Samochodem Roku 2013. Na szczęście dla mnie (bo chyba bym musiał wypowiedzieć posłuszeństwo) jako Mister Universum występował pod tytułem Porsche Cayman/Boxster. Bo w przeciwieństwie do poprzednich modeli o tych nazwach, tym razem to identyczny samochód, różniący się tylko obecnością lub brakiem dachu.
Cayman jest fenomenalnym samochodem – szczególnie jako Cayman S, a więc z silnikiem z modelu Carrera, tyle że o obniżonej mocy, i oczywiście zamontowanym odwrotnie niż w legendarnej „911”. Odwrotnie, a więc przed tylną osią. Cayman jest więc samochodem centralnosilnikowym, co oznacza niemożność zastosowania więcej niż dwóch miejsc. Ale też niemal doskonałe wyważenie – a to bezpośrednio przekłada się na własności jezdne. Genialne własności…
Prowadzenie tego samochodu, szczególnie z manualną skrzynią biegów (wrednie twarde sprzęgło i dźwignia zmiany biegów o całkowitym skoku rzędu 10 cm, za to stawiająca wściekły opór) to coś, co może wywoływać nawet u pokwitających panów mokre sny. Jest bosko! Układy jezdny i kierowniczy pozwalają po prostu ciałem czuć każdy fragment auta, a o takich hamulcach, jakie miał testowy Cayman (karbonowe spieki ceramiczne), zapewne marzył kiedyś w bezsenne noce sam profesor dr honoris causa (23-krotny dr h.c.!) Ferdinand Porsche, kiedy projektował i konstruował Srebrne Strzały Audi czy wyścigówkę Cisitalia. Jeśli chodzi o dynamikę ruchu i kontrolę nad nim, Cayman S nie ma słabych stron.
Właściwie w ogóle ma tylko jedną słabą stronę. To Boxster S. Mój bóg, a brat Caymana. Ale można życzyć każdemu producentowi samochodów, by choć raz usłyszał coś takiego.
W moim Garażu Marzeń, gdzie Boxster S stoi tak, że widzę go cały czas, jest z pewnością miejsce i dla Caymana. Ale bliżej ściany.
Sierpień 2013