https://www.youtube.com/watch?v=FiI3DQxgIt4&feature=youtu.be
Bardziej zaawansowany może być tylko marsjański helikopter
Oglądając ostatnio informacje ze świata, dowiedziałem się, że podczas kolejnej wyprawy ze sprzętem badawczym na Marsa, Amerykanie przewiozą na Czerwoną Planetę specjalny helikopter, który jest w stanie działać w tamtejszej atmosferze. Nie podano szczegółów, ale z oczywistych względów musi to być konstrukcja niesłychanie wyrafinowana technologicznie.
Na Ziemi w moich oczach odpowiednikiem tamtego cudu techniki jest BMW i3. Samo w sobie brzydkie, pokraczne niemal i odrażająco drogie, ale poza tym to najlepsze, czym dysponuje współczesna motoryzacja.
Nawet jeśli to się niektórym tradycjonalistom czy fanboyom Tesli nie będzie podobać.
Auto stworzono ewidentnie właśnie po to, by można było pokazać, że można. Że to wykonalne. Że można cały proces produkcji takiego pojazdu uczynić kompletnie neutralnym dla środowiska (a nawet nieco prośrodowiskowym, biorąc pod uwagę, że totalnie bezemisyjna i samodzielna energetycznie fabryka włókna węglowego zasila w energię elektryczną także pobliskie miasteczko), że właściwie wszystko, co służy do wykańczania auta, opiera się na procesie odzyskiwania materiałów i ponownego ich przetwarzania…
Ale jest to zarazem konstrukcja w typie najbardziej wyprzedzających swą epokę pojazdów – imponująca inżynierskimi trikami, jak choćby widać na przykładzie kół. Są one wielkie, nieproporcjonalnie duże wobec karoserii, na której narożnikach je zamontowano. Są wielkie, ale ich opony są tak wąskie, że wydają się niemal jak rowerowe. To właśnie jeden z takich trików: kiedy koło jest tak wielkie, atakuje nierówności pod o wiele mniejszym kątem, a więc pokonuje je spokojniej, bez potrzeby stosowania zawieszeń o wielkim skoku. No i kiedy ma tak wielki obwód, opiera się na podłożu na tak długim odcinku, że nawet jeśli opona jest wąska, powierzchnia przylegania jest taka sama, jak gdyby koło było o 1/3 mniejsze, ale opona szersza o 40%.
Nie ma sensu teraz wymieniać wszystkich awangardowych cech tego auta – ale wierzcie mi, to jest kosmos. W dodatku ten dziwaczny potworek ma tak zaplanowane wnętrze, że mimo zaledwie 4 m długości jest w stanie pomieścić w świetnym komforcie 4 dorosłych pasażerów i naprawdę mnóstwo bagażu, a na okrasę prowadzi się jak przystało na BMW. W szybkich zakrętach problemem może być tylko wyobraźnia kierowcy, bo siedzi się wysoko, więc nawet małe wychyły (a są małe, słowo!) odbiera się jak poważne i ryzykowne.
Pomijając absurdalnie wysoką cenę, która jak sądzę i tak nie pokrywa kosztów związanych z produkcją tego modelu (ta sama sytuacja, co z Bugatti Veyron, którym Volkswagen pokazywał, co potrafi za wszelką cenę), auto ma tylko jedną wadę: szokująco słabe hamulce. Bo w normalnym użytkowaniu i3 hamuje „samodzielnie” – wystarczy zdjąć nogę z gazu i hamowanie (dość intensywne) zatrzymuje auto. Ale kiedy przychodzi do ostrej jazdy i ostrego hamowania, nagle okazuje się, że jest słabo.
Twierdzę, że to jedyne wady, bo zasięg realny wynosi tu nie mniej niż ok. 220-230 km (wobec homologacyjnego 280). A po dokupieniu szybkiej ładowarki (a w i3 niemal wszystko jest opcjonalne…) można w ciągu 10 minut złapać 10-15% pojemności baterii.
Generalnie – coś fantastycznego! Ale nieodparcie kojarzy mi się ze słynną sceną z książki „Konopielka”, z oceną obiadu zrobionego przez „miastową”: „Może ta zupa i dobra, ale nie do jedzenia!