Alfa Romeo Giulia Veloce 280
Popękany lakier na paznokciu Moniki Bellucci?
Od pierwszej chwili pierwszego spotkania z piękną „włoszką”, Alfą Romeo Giulią, miałem wrażenie, że obcuję oto z jedną z najbardziej seksownych gwiazd filmowych – taką, jak np. Monica Bellucci. O wspaniałym temperamencie, genialnej figurze, cudownych ustach i oczach, w których się można utopić. Jasne, natychmiast zrozumiałem też, że to prawdziwa, gorącokrwista Włoszka, która nader często wypada z roli seksbomby na rzecz fochów, zachcianek, humorków… Ale tym samym jest prawdziwa, żyje. I że wytykanie takiej osobowości tego, że np. ma początki haluksów, to idiotyzm, bo to żadna wada czy skaza, a dowód na prawdziwość, wielowymiarowość.
Alfa Romeo Giulia nie jest ideałem. Nikt nigdy nie twierdził, że jest. Jest za mało zwrotna, ma system multimedialny pracujący z drażniącą powolnością i „dziurawym” menu, jej benzynowe silniki 2.0 Turbo, gdy ich słuchać z zewnątrz, brzmią na wolnych obrotach jak diesle (i to z tych mniej kulturalnych), wielu kierowców nie jest też w stanie zaakceptować ostrości układu kierowniczego (ja to kocham!), a innego nie można zamówić. Ale co z tego? Jest jednym z najseksowniejszych samochodów, jakie kiedykolwiek powstały i olbrzymia większość ludzi zakochuje się w niej już po pierwszej przejażdżce. Bo jeśli jest w Twoim typie, poczujesz z nią taką więź, tak się zintegrujesz z jej układem jezdnym i kierowniczym, że będzie Ci się śnić po nocach.
A ja wciąż mam nadzieję, że jednak powstanie jej wersja kombi – a może i coupe? Bo szkoda zmarnować taki potencjał.