Lepszy, ale…
Jak wiadomo, lepsze jest wrogiem dobrego. W tym przypadku o wrogości nie można mówić, ale niewątpliwie mając w ofercie silnik bardzo dobry, Volkswagen zaoferował po prostu jeszcze lepszy. Bo 1.5 TSI, choć ma identyczne (na papierze) parametry, jak 1.4 TSI, jest od swego poprzednika lepszy pod każdym względem. Jest cichszy, słuchany z kabiny ma przyjemniejsze brzmienie (choć bezpośrednio po podniesieniu maski, zdecydowanie nie zachwyca – patrz filmik poniżej), ciągnie od wolnych obrotów bez cienia wahania – a w dodatku mniej pali, bo jest wyposażony seryjnie w system odłączania dwóch cylindrów. Owszem, jest droższy, tym bardziej że dostępny tylko w topowej specyfikacji. Od porównywalnego 1.4 TSI droższy jest wówczas o 2500 zł, ale to naprawdę niewielka już różnica. Niemniej fakt jest faktem: od czasu liftingu najsensowniejszym poziomem wyposażenia jest Comfortline, a tu dostępny jest tylko starszy 1.4 TSI.
Ten testowany to nie tylko Highline, ale i R-Line, a po doposażeniu w to wszystko, co w nim jest, jak widać w konfiguratorze, dobił do prawie 160 000 zł. A to już bez sensu.
Wracając do meritum: 1.4 TSI Comfortline to auto idealne. 1.5 TSI Highline jest jeszcze lepszy, ale już zbyt drogi – a szkoda, bo to znakomity silnik.