Miał być przebojem
Skoda Rapid 1.6 TDI
Ten samochód rzeczywiście miał wielki potencjał. To znaczy wciąż go ma, ale konieczna by była zmiana całej polityki Skody, by go wykorzystał. No bo tak: jest de facto wielką wersją nadwoziową samochodu klasy B+. Tak jakby rozdętą Fabią (chociaż zarazem ma z nią bardzo niewiele wspólnego). Wymiarami nawiązuje do aut kompaktowych, ale bagażnik oferuje jak niewiele pojazdów segmentu D, a nawet E! W dodatku bagażnik świetnie rozwiązany funkcjonalnie. Zresztą w kabinie też jest przestrzeń na poziomie sporego kompaktu. A wszystko to okraszone wielkoseryjną, dopracowaną i dojrzałą techniką Volkswagena, niezawodną i wypróbowaną. I osadzone na starym generacyjnie, ale wciąż bardzo sprawnym układzie jezdnym.
Brzmi jak recepta na sukces u klientów rodzinnych i taksówkarzy, prawda? Prawda. Gdyby jeszcze dostał przyzwoitą cenę nie tylko za podstawową wersję i gdyby materiały zastosowane w jego kabinie nie były tak przeraźliwie, drastycznie tanie…
Bo na przykład taka wersja, jaką testowałem – ze 105-konnym silnikiem TDI – jest po prostu idealnym rozwiązaniem dla dużo jeżdżących i potrzebujących dużo samochodu. Zużycie paliwa w Rapidzie 1.6 TDI jest po prostu niesamowicie niskie – szczególnie w połączeniu z bardzo zadowalającą dynamiką, świetną elastycznością i genialnie pracującą skrzynią biegów. Gdybyż jeszcze miała tych biegów 6, byłoby trochę łatwiej. Ale i tak jest to samochód świetnie jeżdżący, niebojący się złych ani dobrych nawierzchni i oszczędny. Ale trudno przekonać się do oszczędności, która tyle kosztuje
Luty 2013