Tak blisko ideału…
Tak, w kategorii luksusowych limuzyn sportowych Mercedes CLS pierwszej serii po liftingu wreszcie znalazł pogromcę. Nie, nie w sensie kokpitu – bo BMW ostatnio robi, co może, żeby nam nie przyszło do głów zakochać się w desce rozdzielczej. Ale jako całość – nawet CLS 63 AMG jest gorszy.
Ósemka Gran Coupe tylko o kokpit oddalona jest od ideału. Oczywiście w tej konkretnej wersji napędowej. Bo i poczwórnie doładowany silnik V8, i wspaniały napęd na cztery koła, i genialny układ kierowniczy, i znakomite zawieszenie sprawiają, że prowadzi się to auto tak, jakby było niewielkim sedanem, kompaktem nieledwie. Ale zarazem każdym zmysłem odbieramy pełnię luksusu. Luksusu sportowego, bo Mercedes robi o wiele bardziej komfortowe resorowanie pneumatyczne, za to nie pozwalające tak dobrze czuć samochodu w sensie sportowym, jak to ma miejsc e w tym BMW.
A przy tym to po modelu X7 kolejny już samochód z Bawarii, w którego kokpicie nic nie skrzypi, nawet pod silnym szarpnięciem.
Fenomenalne prowadzenie, fenomenalne osiągi, bajecznie dopracowana konstrukcja.