Czuję się oszukany, chociaż…
Tak, użycie nazwy „Zafira” wobec auta bazującego na nieco (NIECO!) lepszym dostawczaku produkcji PSA (i kupionym już także przez Toyotę, ale bez udawania, że to nie dostawczak) uważam za poważne nadużycie. Chociaż Opel ma dostawcze auta (Vivaro i Movano), bazujące na Renault Trafic i Master, które także występują w wariantach osobowych, zaadaptował także ten samochód, traktując go jednak jako bardzo wyjątkowe auto dostawcze: luksusowego dostawczaka, luksusowy mikrobus. Owszem, operacja całkiem się udała, auto jest znakomicie wyposażone i luksusowo wykończone, w testowanej wersji także diabelnie szybkie (177-konny turbodiesel ze znakomitą automatyczną skrzynią 8-stopniową), ale nie ma nic wspólnego z poprzednikami o nazwie Zafira – tamto były vany, także w wersjach baaaardzo sportowych i baaardzo luksusowych, a przede wszystkim definitywnie osobowe. Ta nowa „Zafira” jest mikrobusem. Koniec – kropka.
Fakt, że zaskakująco dobrym. Ale mikrobusem.