Elektryczny ideał limuzyny w skórze SUV-a
Ogromny – ale to zwodnicze, bo w kategoriach bezwzględnych ma całkiem rozsądne wymiary – i superluksusowy, bardzo szybki, bardzo bezszelestny, niesłychanie estetyczny. E-tron. Elektryczny SUV Audi. Nieważne w tym momencie, co słownik francusko-polski mówi o słowie etron – ważne, że to Audi jest drugim (lub pierwszym, zależy, jak liczyć) seryjnym übersamochodem elektrycznym premium. Ten drugi (pierwszy?) to oczywiście Jaguar i-Pace, który pokonał Audi we wszystkich konkursach, w jakich ze sobą rywalizowały te dwa ultraarystokratyczne samochody.
Natychmiast pojawia się pytanie: dlaczego? Pod względem wielkości, przestronności i luksusu Audi nawet przebija i tak fantastycznego Jaguara. Moce i zasięgi są porównywalne. Jag jest szybszy, lżejszy, ale to nie powód, by Audi przegrywało. Odpowiedzią jest charakter.
Bo Audi jest niestety mdłe. Znakomite, wyśmienite, wspaniałe – ale nie ma tego czegoś, co sprawia, że np. o jego starszym bracie, Q8, nie potrafię zapomnieć. Mało, że choć nie lubię SUV-ów, nie lubię tak ogromnych aut, to Q8 uwielbiam.
A e-tron? Jasne, jeżdżę nim z najwyższą przyjemnością. Wysiadam i… nie pamiętam go już.